wtorek, stycznia 15, 2008

Kobieca walka o bieganie

Kobiety bardzo długo musiały walczyć o swoje prawa społeczne. I chociaż wiele praw wywalczyły sobie już na początku ubiegłego stulecia to na prawo do startu w maratonie musiały czekać aż do początku lat siedemdziesiątych!

Jedną z głównych aren tej walki był maraton bostoński. Ten jeden z najstarszych maratonów świata, który po raz pierwszy odbył się w 1897 roku, przyciągał i nadal przyciąga jak magnes najlepszych biegaczy. No i również biegaczki.

Te jednak nie miały tam prawa startu, bo uważano wtedy, że biegi dłuższe niż 1,5 mili są dla kobiet szkodliwe. Amerykańskie stowarzyszenie sportowe Amateur Athletics Union (A.A.U.) nie zezwalało na starty kobiet w biegach długich.

Bardzo dokładnie opisał to nastawienie znany w latach pięćdziesiątych Dr. Heiner Martius w swym poradniku dla kobiet:


"Kobiety są zbyt dumne aby próbować ze skurczoną tworzą i kończynami naśladować mężczyzn w pogoni za sportowymi rekordami"


Czyli ten zakaz był tylko dla dobra pań, a one są czasami takie nierozsądne i nie rozumieją tego. ;)

Pomimo to waleczne kobiety nie dały za wygraną. Pierwszą kobietą, która przebiegła maraton była Roberta “Bobbi” Gibb w roku 1966. Bobbi schowała się w krzakach przy starcie, odczekała pierwszych startujących i po chwili włączyła się do biegu. Bobbi obawiała się, że organizatorzy ją zatrzymają, a nawet, że policja może ją zaaresztować.

Oczywiście natychmiast rozpoznano ją jako kobietę. Nikt jednak nie próbował jej zatrzymać czy przeszkadzać w biegu. Wręcz przeciwnie . Inni biegacze pozdrawiali ją przyjaźnie. Bobbi ukończyła bieg przy aplauzie widzów ze świetnym czasem 3 godziny i 21 minut. Dużo szybciej niż wielu mężczyzn. Na zakończenie gubernator stanu
Massachusetts podszedł do niej, podał jej rękę pogratulował wyniku!

W roku 1967 Katherine Switzer zarejestrowała się nie ujawniwszy, że jest kobietą i wzięła udział w maratonie obok biegnącej znowu bez numeru startowego Bobbi Gibb. W trakcie biegu dziennikarze odkryli, że biegnie kobieta z oficjalnym numerem startowym i poinformowali o tym organizatorów. Rozwścieczony direktor biegu, Jock Sample, podjechał w pobliże Katherine, wyskoczył z auto i próbował ją zatrzymać, albo przynajmniej zedrzeć z niej numer startowy.

Katherine biegła wraz z kilkoma przyjaciółmi, którzy natychmiast stanęli w jej obronie. Na oczach zachwyconych i fotografujących dziennikarzy potężny przyjaciel Katherine (chłop ważył 120 kilo i rzucał młotem) wyrzucił Jocka Sample z drogi. Rzut był na tyle mocny, że Jock Sample zaniechał dalszych prób usunięcia Katherine z biegu. Oczywiście została ona natychmiast zdyskwalifikowana i jej czas (4 godziny 20 minut) nie został odnotowany oficjalnie. Pomimo to (a może właśnie dlatego) wydarzenie to przeszło na stałe do historii maratonu.



W następnych latach coraz więcej kobiet brało udział w bostońskim maratonie bez numeru startowego. Ale dopiero w 1972 roku po raz pierwszy dopuszczono oficjalnie do biegu kobiety! Pierwszą kobietą, która oficjalnie zwyciężyła była Nina Kuscsik z czasem 3 godziny 10 minut.

W między czasie nikogo już nie dziwi widok kobiety biegnącej w maratonie. Tysiące kobiet bierze corocznie udział w wielu organizowanych biegach. Organizatorzy bardzo często zabiegają wręcz o udział możliwe dużej ilości kobiet w biegach.

A i rezultaty kobiet są fenomenalne i całkiem bliskie tych najlepszych. Panie są w stanie przebiec te 42 km w 2 godziny i 16 minut!

I pomyśleć, że jeszcze przed 40 laty powszechne było mniemanie, że kobiety nie mogą biegać więcej niż 1,5 mili! Jak bardzo można się mylić!

16 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ciekawe czy faktycznie dobrem kobiet kierowano sie zakazując im udziału w biegach? sadze, ze mężczyźni wszystkiego sie imali aby nie oddawać pola kobietom i mieć jakieś swoje męskie bastiony...
A swoja droga to ciekawe, ze kobiety tak bardzo pragną dorównać mężczyznom w wielu dziedzinach życia, natomiast mężczyźni jakoś nie pchają sie w nasze babskie dziedziny, a może sie myle?

Krzysztof pisze...

@Wildrose, nie sądzę. Przytoczyłem kilka bardzo "medycznych" argumentów tego lekarza. Dlaczego wtedy oni nie chcieli do tego dopuścić to ja nie wiem. Też brałem udział w sporych biegach i to jest bardzo fajne, jeżeli pani biegną też.

A co Ty chcesz abyśmy robili? Mamy rodzić dzieci?

Anonimowy pisze...

Boze, przeczytalam "Kobieca walka o bigamie" . Dajesz wiare?:)

Anonimowy pisze...

Krzysztof, ja nic nie chce :)
Ja jestem trochę niedzisiejsza, lubię klasykę w każdej dziedzinie życia, tak tez jestem zwolenniczka tradycyjnego podziału rol. Lubie jak każdy z nas dobrze spełnia swoja role, kobieta ma być kobieca, a mężczyzna - męski :)

Krzysztof pisze...

@Ania, A to dopiero heca! ;) Aj co Tobie po głowie chodzi, no,no ;)))

Krzysztof pisze...

@Wildrose, Tak czasami tradycja też ma swoje zalety. Szczególnie jeżeli to wybór, a nie narzucone zachowanie.

Anonimowy pisze...

:)

Anonimowy pisze...

No tak, wyszlo na to ze mi sie bigamia marzy:) lol

Anonimowy pisze...

Kobiety to jednak uparte są no ;) A Ty Krzysztofie chyba jesteś feministą :)

Krzysztof pisze...

@Froasia, Ja, feminista, e chyba nie. Faktem jest, że często ostatnio pisze o samodzielnych kobietach, bo Was w takiej roli bardzo lubię. Zdecydowane, wiedzące co chcą i zdolne to przeprowadzić samodzielnie.

Anonimowy pisze...

O matko, to ja w tej konkurencji przepadlam... ani samodzielna, wciąż niezdecydowana, mało ambitna i z tradycyjnym podejściem do życia ... :(

Krzysztof pisze...

@Wildrose, sądzę, że nie doceniasz się.

Anonimowy pisze...

Dla mnie bieganie kobiet w maratonie jest tak oczywiste,że nie wiedziałam nawet że im nie było wolno biegać.... niesamowite.... z drugiej strony jak sobie przypomnę afery w Niemczech i szprycowanie kobiet testosteronem... to może ten zakaz nie był taki zły... dziś by dorównać mężczyznom kobiety ewidentnie przesadzają... sport już dawno przestał być fair...

Krzysztof pisze...

@Lavinka, chyba i mężczyźni w pogoni za rekordami też przesadzają i biorą co tylko się da.

Anonimowy pisze...

hmmm, wiem ze sie Tobie naraze, albowiem wie, ze jestes wielkim zwolennikiem biegania, nie cierpie biegac, a tak wogole, to uwazam, ze sporty wyczynowe sa niekobiece i od ratzu przed oczyma stoi mi widom dederowskich sportsmenek...brrr ;)))

Krzysztof pisze...

@Marga, Ja tam nikogo nie zmuszam do sportu czy biegania. uważam tylko, że jeżeli ktoś chce to robić, to nie wolno mu zabraniać. DDR-owskie sportsmenki nie wszystkie było takie straszne. Kilka było nawet, nawet. ;')