czwartek, marca 30, 2017

Duma narodowa

Amerykanie to dumny naród. Są dumni z osiągnięć swojego kraju i jego wiodącej pozycji w świecie. Rosjanie to dumny naród. Dumny z posiadania rosyjskiej duszy, co dla Rosjan jest czymś szczególnym. Rosjanie są przecież inni, mają to coś bardzo specyficznego, czego innym narodom brak. Polacy to dumny naród. Jesteśmy dumni, bo kiedyś byliśmy europejską potęgą, potem tak pięknie walczyliśmy o naszą wolność, no i do tego obaliliśmy komunizm.
Zapewne każdy naród ma coś szczególnego i jakiś powód do dumy. To tak trochę tak jak z ludźmi. Każdy z nas jest niepowtarzalnym unikatem, czymś szczególnym. Ziemię zaludnia przeszło 7 miliardów ludzi i każdy jest na swój sposób wyjątkowy. 
Problem z ludźmi i też z narodami zaczyna się wtedy, kiedy tę swoją wyjątkowość zaczynają postrzegać jako bycie czymś lepszym od innych i to absolutnie, niezależnie od rzeczywistych osiągnięć i uczynków. Niejako z samego faktu istnienia. Oczywiście nikt inny na świecie nie jest taki jak ja, więc ja jestem czymś lepszym niż wszyscy inni. To niebezpieczny moment, gdy mniemanie o sobie zaczyna oddalać się od realiów.
Te cechy, które większość uznaje za ważne cechy narodowe są specjalnie kultywowane i podkreślane. Każdy sukces potwierdza naszą wiarę w wyjątkowość naszego narodu. Jesteśmy osobiście dumni z każdego wybitnego naukowca, artysty, sportowca czy przedsiębiorcy, a ich sukcesy są świętowane tak jakby to były nasze osobiste sukcesy. Utożsamiamy się z tymi najlepszymi i czujemy się dzięki temu też trochę lepsi. Chętnie zapominamy przy tym, że obok tych ludzi sukcesu są też inni, przegrani, nieudolni, źli i obrzydliwi. Z tymi nie identyfikujemy się tak chętnie, nie bierzemy ich za wzór i nie chwalimy się nimi. Gdy Stoch leci najdalej jesteśmy dumni i mówimy, no proszę Polak jest najlepszy. Gdy widzimy polskiego pijaka, umazanego błotem, bo ciągle się przewracającego do rowu z którego próbuje się niezdarnie i bezskutecznie wygrzebać, rzadko mówimy z dumą, no proszę kto tak potrafi się zapić na śmierć jak nie Polak.
To pierwszy i bardzo niebezpieczny moment, kiedy nasze wyobrażenie o narodzie jest budowane jedynie na pozytywnych przykładach. Nie chcemy widzieć tego co złe w naszym narodzie i tracimy poczucie realizmu. Wszystkie nasze złe uczynki skrupulatnie zamiatamy pod dywan, staramy się o nich zapomnieć, zwalić winę na innych, lub w najlepszym przypadku powołać się na okoliczności łagodzące. Nasze sukcesy są naszą zasługą, bo przecież jesteśmy tacy wspaniali. Nasze porażki to wynik zmowy innych przeciwko nam. Wszyscy inni są winni, jeśli coś się nam nie uda, tylko nie my.
A ci inni zamiast nas podziwiać na dodatek nas krytykują, bo oni nas widzą trochę bardziej realnie i dostrzegają też te negatywne przykłady. Owszem dociera do nich, że Stoch świetnie skacze, ale codziennie na dworcu mijają zapitych i ich niekiedy zaczepiających Polaków ze wstrętem. Dla nich Polak kojarzy się z tym pijanym, brudnym pijakiem leżącym na dworcowej ławce, a nie ze Stochem. Więc nie lubimy tych innych którzy z dla nas niezrozumiałych powodów nie chcą potwierdzić naszej wspaniałości i wyjątkowości.
A prawda jest taka, że w każdym narodzie są ludzie wybitni i miernoty, są ludzie dobrzy i źli, są ludzie rozsądni i fanatycy. W przekroju społecznym wcale się tak bardzo nie różnimy od siebie, chociaż każda nacja postrzega siebie jako coś wyjątkowego, a co za tym idzie dużo lepszego niż jest tak naprawdę. Na dzisiaj potrzeba nam dużo więcej realizmu w ocenie własnego narodu.