Parę dni temu obejrzałem w telewizji niemieckiej reportaż o Wenecji. O jej wspaniałych pałacach, okresie wielkości i dominacji. Wspomniano tam również kawiarnię Florian przy Procuratie Nuove koło Piazza San Marco, jedną z najstarszych ciągle funkcjonujących europejskich kawiarń, miejsce spotkań intelektualistów i elit Wenecji. W tym momencie przypomniały mi się tamte już nieco odległe lata. Był to rok 1998 a może 1999. Spędziliśmy wtedy ze znajomymi niezapomniany weekend. Kolega B był wtedy wielbicielem Włoch. Jeździł tam dosyć często i opowiadał zawsze szalenie interesująco i barwnie o włoskiej architekturze, kulturze i niepowtarzalnym włoskim stylu życia. Szczególnie był on, a chyba nawet dużo bardziej jego żona, zauroczony Padwą. Padwa znajduje się zaledwie kilkanaście kilometrów od Wenecji i oczywiście blask tego miasta na wodzie (czyli Wenecji) przyćmiewa Padwę, która jest dzisiaj nawet turystycznie miastem bez specjalnego znaczenia. Miasto to ma jednak wspaniałą historię i znawcy dużo chętniej je odwiedzają niż przeludnioną i krzykliwą Wenecję. Padwa to też siedziba jednego z najstarszych uniwersytetów europejskich, uniwersytetu na którym kształcili się przybysze z całej Europy, wielu również z Polski. Najbardziej znani z polskich studentów są chzba Kochanowski i Kopernik. Pani kolegii B to historyczka, rozkochana bardzo we Włoszech, średniowieczu i renesansie, więc Padwa to był dla niej raj.
Jednego razu kolega B razu zaproponował spotkanie w Padwie. Wraz z naszymi paniami. Widywaliśmy się wprawdzie od czasu do czasu we Wiedniu, próbowaliśmy naszych sił we wspólnych projektach. Nigdy jednak nie spotkaliśmy się w czwórkę. Odważnie zgodziłem się. Spotkaliśmy się więc pierwszy raz w czwórkę w Padwie w piątek po południu. Początkowo atmosfera była nieco sztywna. Na szczęście przed kolacją odwiedziliśmy ulubiony sklep z winami kolegii B i jego żony. Ja w tamtym czasie byłem prawie abstynentem, a do wina miałem stosunek obojętny. W tym sklepiku kolega B namówił nas jednak na degustację różnych włoskich win. Staliśmy przy tym wokół sporej beczki, która była jedynem stołem w tym sklepie. Nagle, z chwili na chwilę, przy drugim czy trzecim toaście poczułem się świetnie. Nastrój całej naszej grupki poprawił się, panie przeszły wreszcie na ty. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i było wspaniale. To wtedy kupiłem kilka butelek wyśmienitego włoskiego wina i próbuję być koneserem win. świetny humor towarzyszył nam również przy wyśmienitej kolacji w dobrej restauracji. Bawiliśmy się do nocy i wróciliśmy, jak się okazało, zbyt późno do hotelu. Portierka z bardzo obrażoną miną czekała na nas specjalnie przy wejściu, bo o dwunastej zamykają tam bramę.
Następnego dnia zwiedzaliśmy Padwę i jej uniwersytet, a w niedzielę w drodze powrotnej wpadliśmy na krótko do Wenecji. To właśnie tam, popijając kawę u Floriana, podjęliśmy zabowiązanie. Przy stoliku obok siedział facet i pracował na swoim laptopie. Kolega B i ja byliśmy wtedy zafascynowani pracą niezależną. Niezależny doradca czy programista, pisarz, dziennikarz, czy inne wolne zawody imponowały nam bardzo. Chodziło głównie o niezależność, o możliwość decydowania jak i kiedy pracujemy. Praca w kawiarni, w parku czy w innych przez nas wybranych miejscach to był nasz cel. Praca tam gdzie inni spędzają urlop czy odpoczywają to była ta niezależność do której wtedy dążyliśmy. Tak więc pijąc kawę u Floriana postanowiliśmy, że najpóźniej za rok rzucimy nasze aktualne prace i będziemy całkowicie niezależni.
Czy udało nam się zrealizować te plany? I tak i nie. Nie, bo nadal pracujemy na posadach, chociaż kolega B był dużo bliższy osiągnięcia tego celu. Trochę jednak tak, bo na naszych aktualnych posadach możemy w dużym stopniu decydować jak i kiedy pracujemy.
Niestety do Padwy już nie jeździmy. Za dużo pracy. ;) Kolega B przestawił się na Hiszpanię, a my chętniej spędzamy urlopy w okolicach Lago di Garda.