czwartek, stycznia 30, 2014

Precyzyjne Prognozy

Wczoraj wieczorem jadąc do domu słuchałem podcasta Tokfm na temat Facebooka. Prowadzący rozmawiał z Edwinem Bendykiem i jeszcze jednym specjalistą na temat Facebooka. Przez jakieś 15 minut argumentowali oni, że Facebook ma już za sobą okres swej świetności i niedługo straci większą część ze swoich 1,3 miliarda użytkowników. Edwin Bendyk napisał na ten temat artykuł w polityce powołując się na badania amerykańskich specjalistów.

Dlaczego Facebook nie ma przyszłości? W dyskusji mówiono, że ludzie mają dosyć tego przez Facebook wymuszonego pokazywania ich życia prywatnego, że Facebook to taki zamknięty system i że Facebook za bardzo manipuluje pokazywane treści i kilka jeszcze innych pomniejszych przyczyn. Jednak absolutnie główną przyczyną upadku Facebooka jest to, że Facebook to serwis pomyślany na PC. Natomiast użytkownicy smartphonów szukają innych aplikacji lepiej przystosowanych do tego urządzenia i ich mobilnych potrzeb. Podobno Facebooka zastąpi wnet Whatsapp czy jakaś inna chińska applikacja.

Dzisiaj natomiast jadąc rano do pracy słuchałem sobie austriackie radio. I co za przypadek właśnie też byla mowa o Facebooku. Słucham i uszom moim nie wierzę. Słyszę, że obroty Facebooka wzrosły, a wzrosły właśnie dzięki smartphonom. Facebook jest podobno co raz bardziej popularny na smartphonach, a dzięki temu jego wpływy z reklam rosną. Zerknąłem do internetu, a tam Bloomberg pisze to samo.

No i komu tu wierzyć. Jak jest naprawdę? czy Facebook padnie przez smartphony, czy może dalej będzie rosnąć dzięki nim?

A no pożyjemy to zobaczymy.

PS. Absolutnie nie mogę się przyzwyczaić do coraz bardziej popularnego fonetycznego pisania angielskich słów. Sądzę, że słowo "face" zapisane jak "fejs" nie staje się przez to polskie. To dziwoląg i trzeba sporo czasu aby domyślić się o jakie angielskie słowo chodzi czytając lajk czy słit. Wolałbym aby albo pisano angielskie słowa w originalnej pisowni, albo zastępowano je słowami polskimi.

środa, stycznia 29, 2014

Czy bogacze są korzystni dla społeczeństwa?

Niedawno usłyszałem w radiu, że 85 najbogatszych ludzi na świecie dysponuje takim samym majątkiem jak 3,5 miliarda najbiedniejszych ludzi! Trudno w to uwierzyć ale tak jest podobno naprawdę. Z jednej strony tylko mała garstka bogaczy, którzy mają dużo za dużo majątku, a z drugiej niewybrażalna liczba biedaków, którzy nic nie mają. Tak jak liczba 3,5 miliarda biednych jest dla nas trudna do ogarnięcia, tak samo trudno sobie wyobrazić te setki miliardów w rękach bogaczy. 3,5 miliarda to przecież połowa całej ludzkości. Tak więc 85 ludzi posiada tyle samo co połowa aktualnie żyjących mieszkańców naszej planety!

Czy to jest sprawiedliwe? Moim zdaniem na pewno nie. Jednak poza sferą moralną z tego szokującego faktu wyłania się cały szereg konkretnych pytań. Czy jest to korzystne dla społeczeństwa? Czy sprzyja to szybszemu rozwojowi gospodarczemu? A na koniec również pytanie czy ludzie mają prawo do takiego absolutnie nieproporcjonalnego gromadzenia majątku?

Otóż różne badania dowodzą, że społeczeństwa z mniejszymi różnicami majątkowymi funkcjonują lepiej. Jest to dosyć logicznie. W miarę równomiernie rozłożony majątek stymuluje konsumpcję, co oczywiście dobrze wpływa na gospodarkę. W krajach ludzi biednych jedynie garstka bogaczy może sobie pozwolić na konsumpcję, ale ich luksusowy zbytek nie równoważy pobytu olbrzymiej ilości ludzi z klasy średniej w krajach o mniejszych różnicach majątkowych.

Europa i w mniejszym stopniu USA jeszce do niedawna były tutaj niezłym przykładem krajów o w miarę rozsądnym zróżnicowaniu majątkowym. W USA i Europie od kryzysu lat trzydziestych do końca lat osiemdziesiątych powstała solidna klasa średnia. Chociaż i w tym czasie w tych krajach bogaczy nie brakowało, to i klasa średnia bogaciła się. Z roku na rok troszeczkę. Aż na scenie politycznej pojawili się Reagan i Thatcher. Oni to zatrzymali transfer pieniędzy od bogatych do klasy średniej i zredukowali drastycznie świadczenia i usługi państwa na rzecz obywateli. Zredukowano podatki, niektóre zlikwidowano w ogóle jak na przykład podatek spadkowy. Od lat dziewięćdziesiątych bogacze bogacą się coraz szybciej, a klasa średnia wręcz zaczyna powoli biednieć. Oczywiście chorobliwie przerośnięty i przez państwa praktycznie niekontrolowany sektor finansowy wysysa dodatkowo majątek z gospodarki realnej i z kieszeni normalnych obywateli i pogłębia dodatkowo jeszcze rozwarstwienie majątkowe społeczeństwa.

Państwa i my obywatele przyglądamy się biernie tej sytuacji i niestety nie robimy nic, aby ten trend zmienić. A czas już najwyższy na to.

Czy każdy człowiek ma mieć prawo do dowolnego bogacenia się, nawet jeśli dzieje się to ze szkodą dla społeczeństwa - a w dłuższej perspektywie również dla bogaczy? Czy bogactwo tych bogatych to wynik jedynie ich zdolności i pracowitości?

Otóż nie. Bogactwo powstaje z danej sytuacji społecznej i możliwości jaki społeczeństwo stwarza. Przecież bogacze nie działają w próżni. Korzystają oni, tak jak każdy inny, z infrastruktury drogowej, telekomunikacyjnej, sieci powiązań i możliwości istniejących w spoleczeństwie, z oświaty i wielu, wielu innych rzeczy. To znaczy, że tacy bogacze jak dajmy na to Bill Gates czy Larry Page nigdy nie osiągneli by tego co osiągneli, gdyby urodzili się na przykład w Afryce czy Ameryce południowej. Ich osiągnięcia - przy pełnym uznaniu ich osobistych zasług, ich zdolności, pracowitości, dyscipliny itd. - są w części owocem społeczeństwa w którym żyją. A to znaczy, że społeczeństwo ma również prawo do pewnej części ich dzięki społeczeństwu wypracowanego majątku.

Bardzo ładnie opisał te zjawiska Malcolm Gladwell w kisążce Outliers - polski tytuł poza schematem <http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2335,Poza-schematem>

Jeszcze wyraźniej bezpodstawne jest nadmierne bogacenie w przypadku odziedziczonego kapitału. Często jedyną zasługą dzieci miliarderów jest fakt, że urodzili się w tej czy innej rodzinie. Ich osobiste zdolności są ograniczone, ale odziedziczony kapitał pomnaża się niejako automatycznie.

Tak więc prawo do bogacenia się bez końca należy zanegować. Zamiast tego zasadą prawną musi być rozsądny transfer majątku od nadmiernie bogatych do reszty społeczeństwa. Konieczne są rozsądne progresywne podatki - to skandal, że bogacze płacą mniej podatku niż normalni pracownicy -, zlikwidowanie oaz podatkowych i opodatkowanie transakcji finansowych. Z tych pieniedzy społeczeństwo musi stworzyć usługi - jak na przykład teatry, muzea czy biblioteki - i możliwości dla wszystkich. To bogactwo społecznych możliwości wygeneruje wnet nowych miliarderów.

niedziela, stycznia 19, 2014

Czy czytanie książek ma jakieś znaczenie?

Podobno czytamy coraz mniej. Szczególnie młodzi ludzie czytają coraz mniej. Wolą krótkie meldunki na twiterze i podobnych serwisach społecznościowych. Czy jest to jednak powód do zaniepokojenia? Czy czytanie książek ma wpływ na rozwój i dostatność społeczeństwa, a jeżeli tak to jaki?

Przeciętny Amerykanin czyta niewiarygodne 17 książek rocznie (czy to rzeczywiście możliwe?), mieszkaniec zachodniej Europy tak przeciętnie około 8 do 12 książek, a Polak chyba dużo mniej. 

W USA i Chinach wydaje się rocznie prawie 300.000 nowych książek. W Anglii prawie 150.000, a Niemczech około 80.000. Polska z 30.000 nowych książek jest nieco z tyłu. Można chyba założyć, że im więcej dany kraj wydaje książek tym więcej książek czyta się w tym kraju.

A ile książek czyta rocznie mieszkaniec Omanu? Jedną! Tak, tak jedną jedyną i ciągle tą samą. On czyta tylko Koran i nigdy nie odczuł potrzeby aby przeczytać jakąś inną książkę. Bo po co, jeżeli wszystkiego co on potrzebuje wiedzieć może dowiedzieć się z Koranu. To usłyszałem w wywiadzie z jednym z twórców zmian w Omanie. To był wywiad z człowiekiem, który decyduje o rozwoju kraju, a kraj ten czyni niesamowite postępy. Temu specifycznemu czytelnictwu w Omanie sprzyja ilość wydawanych książek w tym kraju. Otóż rocznie wydaje się tam 7 (siedem!) nowych tytułów.

 Jak to możliwe, zastanawiam się, że ludzie, których cała wiedza zawarta jest w książce napisanej przed około 1400 lat, są w stanie modernizować kraj i zmienić radykalnie jego oblicze? Skąd oni wiedzą na przykład jak zbudować drapacz chmur albo austostradę, bo chyba jednak takiej szczegółowej wiedzy w Koranie nie ma?

My uważamy przecież, że trzeba bardzo dużo wiedzieć aby zrobić coś nowego, innowacyjnego, aby mądrze zarządzać państwem. Wiedza ta jest natomiast zawarta w książkach. To przekonanie jest kamieniem węgielnym nauczania uniwersyteckiego od średniowiecza do dzisiaj. 

Jeżeli jednak można mądrze modernizować kraj czytając tylko jedną, bardzo starą książkę, to może my niepotrzebnie tracimy czas czytając te kilka książek rocznie?

Może. A może Oman po prostu stać, na razie, aby kupić tą wiedzę w Ameryce czy Europie. Ot taki  przypadek losu, który dał im niewyobrażalne dochody z ropy.

http://en.wikipedia.org/wiki/Books_published_per_country_per_year

Sent from Evernote

poniedziałek, stycznia 06, 2014

Wolny wybór

To było chyba w piątej albo szóstej klasie szkoły podstawowej - a wtedy szkoła podstawowa zaczynała się przeważnie w wieku siedmiu lat i trwała osiem lat. Na lekcji polskiego albo może historii dano nam ankietę do wypełnienia. Była to jak na tamte czasy, lata sześćdziesiąte,  dziwna ankieta pełna pytań o nasze zadowolenie i nasze plany życiowe. Jedno z tych pytań brzmiało - "w jakim kraju chciałbyś mieszkać jak będziesz dorosły". Nie wiem jak dziewczynki odpowiedziały na to pytanie, ale prawie wszyscy chłopcy napisali, że chcieliby żyć w USA. Kilku wybrało Kanadę, a jeden zaczytany w książkach podróżniczych o Afryce, wybrał chyba południową Afrykę. 

Z dwudziestu kilku chłopców żaden, ale to naprawdę żaden nie napisał, że chce mieszkać w Polsce! Wtedy wszyscy czytali i oglądali westerny i również bardziej współczesne filmy amerykańskie i USA to był świat naszych marzeń. Jednocześnie był to przecież największy wróg komunistycznej Polski i każdy kto z tym krajem sympatyzował był traktowany jak wróg.

Jak w domu opowiedziałem mamie o tej ankiecie i mojej odpowiedzi na to pytanie to strasznie zbladła i zauważylem strach w jej oczach. Po chwili myślalem że rozszarpie mnie na kawałki z tego strachu i bezsilnej złości na moją głupotę. Rodzice chyba wszystkich dzieci zareagowali tak samo. Blady strach padł na osiedle. Rodzice już widzieli oczyma wyobraźni, jak władza ich będzie szykanować i wyciągać konsekwencje za moralnie naganne i światopoglądowo falszywe wychowanie dzieci. W tej sytuacji bez wyjścia rodzice poszli do szkoły interweniować. 

Bo przecież tych naszych odpowiedzi nie można brać serio, bo nie byliśmy przygotowani i myśleliśmy, że to jakaś zabawa - tłumaczyli nauczycielom. Szkoła, to znaczy poszczególni nauczyciele, chyba też była przerażona wynikami tej ankiety. No bo jak widać i szkoła niewiele zrobiła aby wychować nas w duchu tego jedynego, właściwego światopoglądu.

Zadecydowano więc aby powtórzyć tę ankietę. Zniszczono nasze pierwsze odpowiedzi i zaproszono nas raz jeszcze do wypełnienia tej ankiety. Dokładnie przygotowani przez rodziców i już nieco świadomi jakie konsekwencje mogą mieć niewłaściwe odpowiedzi wypełniliśmy ankietę politycznie absolutnie poprawnie. Teraz już wszyscy nie marzyli o niczym bardziej jak o tym aby nadal żyć w Polsce. No chyba jeden kolega napisał, że chciałby żyć w Związku Radzieckim, ale jego ojciec chciał robić karierę w partii, więc to nic dziwnego. A Związek Radziecki to była odpowiedź akceptowalna dla wladz, a może nawet oczekiwana - Polska jako kolejna republika kraju rad i to na życzenie światłej młodzieży. ;)

Tak oto mądrzy rodzice i nauczyciele zażegnali tej katastrofie, my natomiast nauczyliśmy się, że to co się myśli, a to co trzeba i można mówić to dwie bardzo różne rzeczy. A i władza otrzymała wynik jakże korzystny, potwierdzający, że młodzież jest sytuacją w Polsce zachwycona. 

Takich przykładów zawężania wolnego wyboru z przyczyn ideologiczno-politycznych z czasów PRL można oczywiście przytaczać wiele. Uniemożliwianie wolnego wyboru, albo przynajmniej utrudnianie, można również spotkać dzisiaj i to nie tylko w zakresie ideologii czy polityki, ale także w kulturze, ekonomii czy religii. 

Taki drobny, aktualny przykład z zakresu kultury. Podobno w Polsce wprowadzono przepis nakazujący radiostacją nadawanie co najmniej 60% polskiej muzyki. Hallo, proszę Państwa to nie tędy droga! Nie poprzez nakazy czy zakazy przekonamy ludzi do słuchania polskiej muzyki. Ja polską muzykę, szczególnie tę trochę starszą, bardzo lubię, ale nie rozumiem dlaczego jakiś urzędnik ma decydować ile czego ja słucham. Jak polska muzyka będzie dla słuchaczy atrakcyjna, to ludzie będą wybierać radia, które ją nadają. A jak nie, to żadne nakazy nie pomogą.

Religia jest innym przykładem. Przecież tylko poprzez bezwględną indokrynację dzieci i młodzieży, czyli maksymalne zawężanie wolnego wyboru, w Polsce 90% ludzi jest katolikami, a na przykład w Iranie 95% schiitami. Rodzice tutaj też decydują za dzieci o przynależności religijnej, w momencie, kiedy one są jeszcze absolutnie nieświadome swego losu. 

Nie tak powinno być. Młodych ludzi należy wychowywać tak, aby byli otwarci na świat i jego różne prawdy i potrafili wybrać to co uważają dla nich za słuszne. I tylko oni sami mogą decydować, po osiągnięciu pełnoletności, czy chcą być członkiem tej czy innej, czy żadnej religii.

Zastanówmy się chwilkę jak kolosalnie musiałby się zmienić stosunek organizacji religijnych po wprowadzeniu wolnego wyboru. To tak jak zmiany po zniesieniu pańszczyzmy. Pańszczyźniany chłop nie miał wyboru, a jego Pan też nie musiał o niego zabiegać. Wolny wybór po uzyskaniu dojrzałości oznaczalby, że organizacje kościelne musiałyby zachęcać tego młodego czlowieka do wstąpienia. Musiałyby być dla niego atrakcyjne, bo w innym przypadku młody człowiek mógłby zdecydować się na przystąpienie do jakiegoś innego kościoła, albo nawet do żadnego. Mielibyśmy prawdziwy pluralizm religijny, różnorodność idei i wyborów. 











Sent from Evernote

środa, stycznia 01, 2014

Pierwszy bieg w Nowym Roku 2014

Nowy Rok zacząłem biegowo. Lekki bieg na 8 km w mojej okolicy. Pogoda jak widać niezbyt zachęcająca, ale w miarę ciepło, bo 5 stopni.

Może 2014 będzie dla mnie dobrym rokiem biegowym. Życzylbym bym sobie tego,  a jak będzie zobaczymy.

Wszystkim Wam życzę spełnienia Waszych marzeń i po prostu dobrego  Nowego Roku 2014!