sobota, lipca 25, 2015

Wiara a fakty

Właśnie wczoraj dotarła do mnie najnowsza książka Jerry Coyne "Faith vs. Facts" (wiara a fakty). Średnio gruba w twardej okładce, z ładną kremową obwolutą - no może tylko ta czcionka jest nieco zbyt czarna jak dla mnie. Oczywiście natychmiast zacząłem ją wertować, przyjrzałem się dokładnie spisowi treści i przeczytałem prolog.

Ja zawsze prawie natychmiast czytam prolog nowej książki. Niestety dosyć rzadko docieram poza jej pierwszy rozdział. Gdzieś tam przed jego końcem moja ciekawość powoli zanika i tracę cierpliwość do dalszego czytania. Niekiedy stwierdzam, że dalsze czytanie wymaga więcej koncentracji i wolnego czasu niż jestem w stanie tej książce poświęcić po całym dniu pracy, krótko przed zaśnięciem - nierzadko z książką wypadającą mi wtedy z ręki. Odkładam więc wtedy czytanie tej książki na ten jakże rzadki dzień, kiedy będę miał świeży, wypoczęty umysł i sporo wolnego czasu. Niestety takie dni zadarzają się szalenie sporadycznie, więc książki z zakładką w pierwszym rozdziale leżąc grzecznie na półkach czekają grzecznie na ten wyjątkowy dzień. Niekiedy jednak, kierowany jakimś dla mnie samego niezrozumiałym impulsem, zaczynam szperać wśród stosów książek na półkach biorę w rece jedną z tych, które czekają na swoją kolej już od kilku lat, i czytam ją intensywnie do samiutkiego końca. Tak było z książką Martyna Amosa "Genesis Machines - the new science of biocomputing", którą nabyłem w roku 2009 w poteżnej księgarni Waterstones w pobliżu uniwersytetu UCL, a przeczytałem dopiero przed kilkoma miesiącami. Jeszcze dłużej na swoją kolej czekała książka Hemutha Santlera "Geheime Schriften des Christemtums", którą przeczytałem też do końca dopiero kilka tygodni temu.

Ale wrócmy do "wiary a fakty". Jej autor Jerry Coyne jest profesorem ewolucji na uniwersytecie w Chicago. Jerry jest również autorem bardzo popularnego blogu "why evolution is true" - taki tytuł ma również pierwsza książka Jerrey`ego. O tym blogu pisałem już tutaj.

Jerry jest gorliwym obrońcą naukowego podejścia do wyjaśniania świata i zwalcza z wielkim zaangażowaniem szalenie rozpowszechniony w USA kreacjonizm i inne bazujące na religii próby wyjaśnienia pochodzenia życia na ziemi. Jego dyskusje z wieloma oponentami są metodologicznie na niezłym naukowym poziomie. Jerry podróżuje też chętnie i często zamieszcza bardzo obszerne reportaże z miejsc które odwiedził, a szczególnie lubi pisać o tym gdzie coś smacznego zjadł i fotografuje chyba wszystkie swoje posiłki. Utrzymanie bloga na takim wysokim poziomie to ogrom pracy, wiem to dobrze z własnych blogowych prób. A Jerry dodatkowo wykłada, jeździ po świecie z odczytami no i pisze książki. Odwiedzam blog Jerry`ego regularnie i jestem pełen podziwu dla jego energii i ilości i jakości postów, które tam publikuje. Jerry i jego blog to na pewno ważny głos na rzecz naukowego pozniania i teorii ewolucji. Jerry ma również kilku współautorów, jak również wielu aktywnych czytelników.

"Wiara a fakty" to kolejna systemtyczna krytyka religijnego sposobu rozumienia świata i ważny głos na rzecz naukowej metody. W USA toczy się bardzo intensywna dyskusja na temat wzajemnego stosunku pomiędzy nauką a religią. Pojawiają się w niej najprzeróżniejsze głosy i przekonania. Religijni fundamentaliści twierdzą, że każdy ma prawo wierzyć w co chce. Jedni mogą wierzyć w teorię ewolucji, inni w akt stworzenia tak jak on jest opisany w biblii. Oni są za tym aby w szkołach uczyć dzieci obu tych teorii na równi. Przekonują, że ponieważ, ich zdaniem, nie ma absolutnych dowodów na prawdziwość teorii ewolucji, a więc jest to jedynie jedno z wielu możliwych wyjaśnień, a nie fakt. Ta strategia przypomina dokładnie strategię kościoła wobec teorii heliocentrycznej Kopernika. Otóż kościół w 16 i 17-tym wieku zezwalał na rozważania o teorii heliocentrycznej jako teorii czysto hipotetycznej. Kościół zabraniał jednak stanowczo - o czym przekonał się boleśnie Galileo po przekroczeniu tej granicy - twierdzenia jakoby model heliocentryczny był rzeczywistym opisem ruchu słońca, ziemi i innych planet. Są też zwolennicy współistnienia wiary i nauki, którzy twierdzą, że pomiędzy tymi dwoma dysciplinami nie ma konfliktu. Oni twierdzą, że nauka i wiara odpowiadają po prostu na inne pytania. Nauka wyjaśnia mechamizmy działania różnych zjawisk odpowiadając na pytanie "jak". Wiara natomiast wyjaśnia głębszy sens i odpowiada na pytanie "dlaczego". Niektórzy wyznawcy współistnienia idą jeszcze krok dalej i twierdzą, że nauka dostarcza dowody na potwierdzenie religijnych wierzeń. Oni oczywiście nie są wyznawcami tych najprostszych fundamentalistycznych teorii wywodzących się z dosłownego czytania bliblii - jak stworzenie świata i wszystkich gatunków zwierząt i ludzi w 6 dni przed maksymalnie 10.000 lat. Oni tworzą bardziej subtelne teorie teologiczne, dla których nauka, rzekomo, dostarcza dowody na istnienie Boga i jego aktywnego udziału w tworzeniu i działaniu świata. Prym wiedzie w tym fundacja Templeton, która finansuje wiele projektów z pogranicza teologii i nauki.

Jerry Coyne jest mocnym głosem stronnictwa odrzucającego zarówno fundamentalne teorie teologiczne jak również możliwość współistnienia nauki i religii. Jerry jest zdania, że niezgodność pomiędzy religią a nauką jest zasadnicza i wynika z fundamentalnych różnic w metodologicznym podejściu. Wiara bazuje na przekonaniu, którego nie trzeba udowadniać. Po prostu ktoś wierzy lub nie. Nauka natomiast u swych podstaw ma metodę krytycznej analizy postulowanych teorii i uznanych prawd. Nauka ze swej natury jest krytyczna wobec swych własnych osiągnięć i gotowa w każdej chwili je odrzucić bądź zweryfikować. Chociaż więc teorie naukowe nie są z założenia absolutnie słuszne, to jednak stopniowo przybliżają nas do poznania. Dana teoria jest tak długo słuszna dopóki jej prognozy są potwierdzane eksperymentalnie. W przeciwieństwie do nauki teologia stoi przed prawdą objawioną, której podstawowa słuszność - istnienie Boga - nie podlega dyskusji. Jeżeli nawet teologia próbuje udowodnić istnienie Boga, to nie czyni tego naukową metodą hipotez i eksperymentu, a dokonuje dowodu jedynie poprzez logiczny wywód. Celem teologii nie jest więc, jak w innych naukach, wyjaśnienie świata lub pewnych jego aspektów, a jedynie poparcie tezy postawionej na samym początku, która jest dla teologii niepodważalna. Nauka szuka prawdy o świecie, a teologia wspiera prawdę jej objawioną. Metoda działania i przyjęte aksjomaty to są główne różnice między podejściem naukowym, a teologicznym.

O jeszcze jednym aspekcie Jerry wspomina często. Otóż dzisiejsza teologia tworzy coraz bardziej abstrakcyjne pojęcia Boga, na przykład Boga jako pra przyczyny, który cały wszechświat wprawił w ruch, ale nie jest w nim na co dzień obecny. Ten teologiczny Bóg, dzięki swej eteryczności może nawet niekiedy dosyć dobrze wkomponować się w obraz współczesnej nauki. Bo przecież chociaż dzięki naukowemu poznaniu rozszryfrowaliśmy już mnóstwo tajemnic natury, to jednak wiele spraw jest nadal nie wyjaśnionych. Ten teologiczny Bóg jest tworem wysublimowanym na tyle, że rozumieją go tylko nieliczni. On nie trafia pod strzechy "normalnych" ludzi. Tam rządzi nadal Bóg ojciec, surowo karzący źle czyniących i łaskawie nagradzający jemu posłusznych. Pod strzechami wiernych nadal niepodzielne króluje Bóg ingerujący w codzienne życie, zmieniający bieg wydarzeń, kierujący naszymi czynami i od czasu do czasu czyniący cuda. Ten Bóg jest absolutnie niezgodny z nauką i jej aktualnym opisem świata i to z tak rozumianą wiarą walczy Jerry.

Bardzo piękne rozwiązanie dylematu - czy nauka czy religia ma rację - znalazłem przypadkowo w książce Amira Alexander "Infinitesimal", którą bardzo polecam. Książkę tę kupiłem w czerwcu w księgarni Waterstones w Amsterdamie. Ja bardzo lubię aby moje książki miały swoją historię i dlatego często kupuję je w bardzo różnych miejscach. Otóż Alexander bardzo ciekawie opisuje w tej książce jak z pozoru nieznacząca teoria matematyczna nieskończenie małych wielkości, którą wprowadzili do matematyki Cavalieri i Torricelli na początku 17-tego wieku, podkopała podwaliny ówczesnej doktryny teologicznej i przez długi czas była mocno zwalczana przez kościół. W książce tej pojawia się również Galileo. Ten wielki uczony, oskarżany przez swych kościelnych oponentów o kwestionowanie nauk kościoła głoszoną przez niego teorią heliocentryczną stwierdził, że dwie księgi są objawieniem boskim. Pismo (to znaczy konkretnie biblia) jest słowem Bożym, które my interpretujemy, aby zrozumieć Boskie prawa. Druga Boska księga to natura, która jest wynikiem Boskiego stworzenia i jej mechanizmy jako Boskie są absolutnie prawdziwe. Chcąc zrozumieć prawa Boskie i świat ludzie studiują pismo i badają naturę. Studiowaniem pisma zajmuje się teologia, a badaniem natury nauka. Jeżeli więc nauka ukaże prawa natury, które są sprzeczne z naszą aktualną interpretacją pisma, to należy je zaakceptować i zmienić naszą interpretację pisma. Galileo zdecydowanie unikał postawienia nauki w konflikcie wobec pisma. On twierdził jedynie, że to nasza wykładnia pisma jest nieprecezyjna, bo źle zrozumieliśmy absolutną prawdę Boską zawartą w piśmie. Natura i pismo, według Galileo, nigdy nie są sprzeczne, bo jako dzieła Boskie są doskonałe. Jedynie nasza ludzka niedoskonałość powoduje, że nasze rozumienie natury albo pisma może być niedokładne.

Ach ileż problemów można by uniknąć, gdyby ludzie stosowali się do tej reguły Galileo. Kościół oczywiście zarówno wtedy w 17-tym wieku jak i praktycznie do dzisiaj absolutnie odrzucił tę regułę. Również i dzisiaj mnówstwo ludzi na świecie nie chce zaakceptować naukowych faktów i trzyma się kurczowo biblijnej interpretacji świata. Wszystkim serdecznie polecam lekturę „Faith vs. Fact". Niech Jerry przekonuje nas jeszcze przez długie lata o słuszności naukowej metody i rozumienia świata.