poniedziałek, kwietnia 25, 2016

Wspólnota niewierzących

Wczoraj spędziłem kilka godzin w księgarni Watersones przy Picadilly. To taka moja londyńska tradycja. To jedna z największych księgarni w Londynie. 5 sporych pięter  - a rzadko która inna księgarnia jest większa niż jedno piętro Waterstones - zapełnionych od podłogi aż prawie po sufit książkami to prawdziwy raj dla czytelnika. Pomiędzy regałami z książkami stoją fotele i kanapy, na których można sobie usiąść i przejrzeć wybrane książki. Jak zauważyłem chętnie czytają tutaj ludzie niezbyt zamożni książki, na kupno których ich pewnie nie stać. Ale i ludzie zamożniejsi przeglądają wybrane książki, aby zapewne zdecydować czy one ich naprawdę zainteresują. Sporo tych "kiepsko" ubranych czytało książkę byłego greckiego ministra finansów Yarisa Varoufakisa "And the weak suffer what they must". Czyżby mieli nadzieję, że ten lewicowy profesor zmieni na lepsze ich biedne życie?

Ja interesuję się głównie książkami popularnonaukowymi. To określenie nie jest zawsze odpowiednie do zawartości książek tak określanych, bo zakupione przeze mnie między innymi książki Erica Schmidta (były szef Googla) "the New Digital Age", czy Petera Thiela (założyciel firmy Paypal) "Zero to One" nie mają bezpośrednio nic wspólnego z nauką. Chyba nawet bardzo szerokie angielskie określenie dla tego gatunku książek "non fiction" czy niemieckie "Sachbuch" lepiej opisuje ich charakter. 

Szperając po długich regałach w dziale Chrześcijaństwo zauważyłem tam sporo książek o ateizmie. Część z nich były to książki o istnieniu lub nieistnieniu Boga, ale kilka miało już w tytule odniesienie do ateizmu. Rozejrzałem się dokładnie po opisach regałów. Był tam buddyzm, hinduizm, judaizm, islam i wspomniane chrześcijaństwo. Zacząłem się zastanawiać dlaczego nie ma tutaj odrębnego działu poświęconego ateizmowi. Dlaczego ateiści są tylko takim dodatkiem do chrześcijaństwa, dodatkiem je negującym?

Ten problem, który zauważyłem na półkach tej londyńskiej biblioteki to problem dużo szerszy. Znacząca  grupa ludzi, przede wszystkim w zachodniej Europie, to niewierzący. Niekiedy jest ich więcej niż tych wierzących. Różne grupy wierzących, czy to katolików, czy protestantów, czy muzułmanów mają swoich przedstawicieli, którzy troszczą się o interesy tej grupy społecznej i zabierają głos w debatach publicznych. Ostatnio na przykład przedstawiciele różnych wyznań w Niemczech wystąpili wspólnie w sprawie uchodźców. To był bardzo ładny sygnał humanizmu ponad podziałami religijnymi. Wśród tej grupy zabrakło mi jednak przedstawicieli niewierzących, bo bez nich ta reprezentacja społeczna jest niepełna. 

Problem leży zapewne w tym, że niewierzący odchodzą od wiary w samotność. To nie jest przejście od jednej wspólnoty do innej. To jest wyjście ze wspólnoty ludzi wyznających daną religię w indywidualizm. Wspólnot ateistycznych brak albo są bardzo słabe. Wielu niewierzących też nie idzie tak daleko, aby się określić jako ateiści. Oni po prostu przestają praktykować, a ateizm to określenie dla nich zbyt radykalne. I tak oto spora grupa społeczna jest w wielu sprawach pozbawiona swojego społecznego przedstawicielstwa, a ich zdanie nie jest bezpośrednio widoczne w dyskusji publicznej.

czwartek, kwietnia 14, 2016

Zakony Chrystusowe


Proszę spojrzeć na to zdjęcie. Przyznam, że te zakony Chrystusowe na ulicach polskich miast przerażają mnie nie mniej niż pełni nienawiści do obcych narodowcy. To widomy znak, że poważna część społeczeństwa stała się wyznawcami takiego ludowego i zfanatyzowanego kościoła. Z tymi ludźmi się raczej na pewno nie dogadamy. Oni są zafiksowani na swoją ideę, a ekonomiczny aspekt jest dla nich drugorzędny. Oni mają, jak mówi socjolog Majcherek o którym pisałem niedawno tutaj 
http://przemyslenia.blogspot.co.at/2016/04/walka-o-mity.html ,swój polityczny mit i żadna narracja o korzyściach wynikających na przykład z przynależności do Unii Europejskiej, choćby była najbardziej racjonalna, ludzi tych nie przekona. Oni mają swojego wodza, który ich prowadzi do upragnionego celu, cleu który im wmówił ich prorok, dbając jednocześnie o pełną immunizację zakonów Chrystusa wobec jakielkolwiek innych poglądów. Oni wiedzą co jest złe, a co dobre swoją wirarą i nie potrzebują do tego faktów, dyskusji czy wyjaśnien. Dla nich jedynym spełnieniem jest państwo w pełni podległe kościołowi. 

Jestem przerażony, bo nie widzę tutaj żadnej szansy na jakąkolwiek płaszczyznę porozumienia, wspólnych wartości, czy rozmowy. Wyrwać tych ludzi ze szponów tego katolickiego fanatyzmu może tylko jakaś poważna katastrofa, czy jakieś inne bardzo emocjonalne wydarzenie.

Jestem przerażony, bo wśród tych ludzi jest dużo kobiet, które wychowując dzieci indoktrynują je tymi narodowo-katolickimi mitami. Nadzieja na poprawę jest więc nader nikła. 

Jak do tego doszło, że w centrum Europy w miarę duży europejski naród w 21 wieku, w momencie jednego z najlepszych okresów w swej historii, odwrócił się od przyszłości i ruszył ku średniowieczu? Z pewnością zawdzięczamy to przede wszystkim kościołowi katolickiemu, który dzięki swej propagandowej tubie (Radio Maryja) otumanił spore rzesze katolików. Zawdzięczamy to też państwu, które zamiast wzmacniać w szkole wartości laickie  oddało dzieci w ręce katechetów. No i oczywiście prawica nie próżnowała przez cały ten czas krzewiąc miedzywojenne endeckie poglądy i uprzedzenia. 

Ale też obóz liberalny nie jest bez winy. Oni zamiast postawić jednoznacznie na modernizację i zmianę obyczajów lawirowali między lewą a prawą stroną przymilając się do kościoła. Jak piszą Kazimierz Bem i Jarosław Makowski w tym artykule http://wyborcza.pl/1,75968,19897656,jak-karmilismy-demona.html:

"PO za każdym razem obiecywała program centrowy i umiarkowany: regulację in vitro, ratyfikację Karty Praw Podstawowych, związki partnerskie, likwidację Funduszu Kościelnego. Ale ta sama partia po każdej wygranej dawała sobie wmówić, że Polacy są konserwatywni, więc postępowe obietnice, które dawały jej zwycięstwo, odkładała na półkę. Stosowany przez PiS i Kościół szantaż bycia za mało tradycjonalistyczną formacją popychał ją w ramiona narodowego populizmu, w co wyborcy prawicy i tak nie wierzyli, a co z kolei zniechęcało jej własny elektorat - umiarkowany i liberalny."

Rządy liberalne spełniały wszystkie życzenia hierarchów katolickich, a i tak nic im to nie dało. Kościół nigdy ich nie poparł. Jeszcze raz zacytuję Bema i Makowskiego:

"Nawet gdy obywatele domagali się zaprzestania dotowania z budżetu budowy Świątyni Opatrzności Bożej (pismo "Liberte" zebrało tysiące podpisów pod petycją w tej sprawie), minister Bogdan Zdrojewski zapowiedział, że na świątynię pieniądze muszą się znaleźć. Nawet nie próbował udawać, że chodzi o "Muzeum Myśli Wszelakiej"! Funduszu Kościelnego nie tylko nie zlikwidowano, ale wręcz w roku wyborczym podwojono - ten haracz okazał się za mały, bo Kościół i tak poparł PiS zarówno w wyborach prezydenckich, jak i parlamentarnych."

sobota, kwietnia 09, 2016

Walka o mity

Dlaczego tak dużo ludzi skłania się ostatnio ku narodowo-katolickiej ideologii? Niedawno komentowałem artykuł Grzegorza Sroczyńskiego na ten temat, który jest zdania, że to osobista zła sytuacja ekonomiczna ludzi jest przyczyną tego niezadowolenia z dotychczasowych osiągnięć polskiego państwa w ostatnich 26 latach. Odmiennego zdania jest socjolog Janusz Majcherek. Majcherek twierdzi, że pewne niezadowolonie społeczne i odwrót od liberalnych pozycji można też zauważyć w dużo bogatszych krajach zachodniej europy. Nawet w krajach najbogatszych obserwujemy właśnie pewną tendencję w kierunku nationalistyczno-konserwatywnym i tego trendu nie można tam wytłumaczyć tylko ekonomiczną sytuacją społeczeństwa. 

Moim zdaniem Majcherek nie uwzględnia tutaj dwóch ważnych faktów. Po pierwsze nawet w najbardziej bogatych społeczeństwach zachodnich są ludzie biedni, nawet jeżeli ta bieda jest na relatywnie wysokim poziomie. Bieda nie jest przez ludzi postrzegana w sensie absolutnym, a jedynie relatywnie w stosunku do możliwości które mają inni, a osoba biedna jest ich pozbawiona. Biednym jest ten, kto nie może sobie pozwolić na wiele rzeczy, które dla innych w jego społeczeństwie są dostępne. Biedny Szwajcar jest więc nieporównalnie bogatszy od biednego Bułgara, a pomimo to czuje się biedny. Po drugie niezadowolenie społeczne jest często dużo bardziej związane z brakiem nadziei na realizację poprawy ekonomicznej. Ktoś, komu nie wiedzie się najlepiej ale ma nadzieję, że poprzez ciężką pracę poprawi swoją sytuację materialną i stworzy lepsze możliwości dla swoich dzieci, widzi świat pozytywnie. Jeżeli jednak tej nadziei mu brak jest podatny na wszelakie demagogie. Niepodważalnym faktem jest, że na zachodzie wzrost zarobków i poziomu życia, który przez długi czas po wojnie powiększał rokrocznie klasę średnią, zatrzymał się. Średnie zarobki nie rosną już od długiego czasu, natomiast górne 10% jest coraz bogatsze. Ta sytuacja oczywiście coraz mocniej napędza niezadowolenie społeczne. 

Majcherek jest zdania, że dominującą rolę w budowaniu nastrojów społecznych odgrywają mity polityczne a nie sytuacja ekonomiczna ludzi. Pisze on tak:

“Jest to ewidentnie konfrontacja w sferze mityczno–symbolicznej i dzięki narzuceniu własnej mitologii politycznej PiS tę bitwę na razie wygrywa. Przechwycił władzę w warunkach najniższego od dawna bezrobocia, braku inflacji (a w istocie deflacji) i spadających wskaźników dochodowego rozwarstwienia. ”Desperackie wysiłki celem polepszenia sytuacji ekonomicznej mas“ nie są w stanie odebrać PiS inicjatywy strategicznej, przewagi politycznej i władzy. Skoro jest ona ugruntowana na dominacji w sferze mityczno-symbolicznej, to tylko działania w tej sferze podejmowane mogą tę dominację i przewagę zniwelować.”

Lewica czy liberałowie oddali bez walki historię i na jej gruncie tworzące się mity prawicy. Prawica zagarnęła wszystkie ważne polskie historyczne wydarzenia i kult wybitnych Polaków. Nawet Piłsudzkiego zagarnęli, Pułsudzkiego który był zdeklarowanym wrogiem obozu narodowego. Liberałowie oddali bez walki konstytucję 3 Maja, wyzwolenie Polski przez Legionistów i Solidarność. Liberałowie nie pielegnowali osiągnięć okrągłego stołu, który był sukcesem szeroko uznanym na świecie. Jak pisze Majcherek:

“U podstaw III Rzeczypospolitej leżał jeden z najpiękniejszych i najpotężniejszych mitów, jakie zna europejska kultur: mit Okrągłego Stołu, nawiązujący do legend arturiańskich. Dzięki tym konotacjom jest szeroko w całej Europie znany i dlatego odwołująca się do niego polska transformacja była tak powszechnie szanowana. Pozwolenie na zniszczenie tego mitu przez populistycznych demagogów jest wielką porażką polskich demokratów (którzy niekoniecznie mieli młodą lewicę po swojej stronie). Albo trzeba ten mit ożywić, albo wykreować inny o równie wzniosłej i szlachetnej symbolice.”

PIS wykorzystał tę wolną przestrzeń, zaczął na jej bazie tworzyć zakłamaną historię i pseudo bohaterów, a liberałowie przyglądali się temu biernie. Zabrakło odkłamania historii i dobrej historycznej narracji liberalnej.  Aby zastopować prawicę liberałowie muszą stworzyć liberalny mit polityczny, mit który porwie masy i stworzy opozycję dla prawicowej wersji. Majcherek radzi:

“Zakłamanej i opartej na przekłamaniach mitologicznej narracji o zamachu smoleńskim, ”żołnierzach wyklętych“ czy Polsce wstającej z kolan trzeba przeciwstawić porywający mit odwołujący się do symboliki wolności, tak ponoć przez Polaków umiłowanej, a tak bardzo obecnie zagrożonej. Nawet jeśli młoda polska lewica tego umiłowania wolności nie podziela, a jej zagrożenia nie dostrzega lub je bagatelizuje, nawołując do ”wysiłków celem polepszenia sytuacji ekonomicznej mas".

Ja myślę, że zarówno Sroczyński jak i Majcherek mają na swój sposób rację. Nadzieja na poprawę sytuacji ekonomicznej jest dla ludzi ważna, ale poczucie, że jest się częścią czegoś większego, że jest się potomkami wielkich ludzi z przeszłości, że wspólnie próbujemy zrobić coś wielkiego jest równie ważne. Ludzie tego potrzebują, a z braku laku kupują idee populistów i demagogów. 

Trudno będzie walczyć z tym pokręconym mitem narodowo-katolickim, który wbijają ludziom nieustannie prawicowe media, a przede wszystkim Radio Maryja. Mit ten bazuje na niewiedzy historycznej, zakłamaniu historii (szczytem bezczelności była w tym sensie wypowiedź biskupa Michalika), pseudo-bohaterach i ukrytej nostalgii za PRL i podziwem dla metod tamtego ustroju. Na to wszystko nałożono mit Polaka katolika, rzekomą zdradę okrągłego stołu (przy którym wbrew temu co teraz twierdzą konserwatyści majstrował przede wszystkim kościół i spora grupa dzisiejszych elit narodowo-katolickich) i rzekomej kontroli nad 3 RP przez post-komunistów i SB. Odkęcanie tego fałszywego mitu to zadanie dla herosów.

Liberałowie nie są dobrzy w tworzeniu wspólnoty i mitów. Dobrze wyjaśnia ten problem Jonathan Haidt w książce “Prawy umysł”. Haidt zdefiniował 6 głównych wartości moralnych: troska,  sprawiedliwość, wolność, lojalność, autorytet i świętość. Dla róznych ludzi i różnych grup społecznych pewne wartości są ważniejsze niż inne. I tak dla ludzi o poglądach lewicowo-liberalnych najważniejsze są wolność i sprawiedliwość. Dla liberałów dobro jednostki jest najważniejsze, a grupa powinna stworzyć możliwie najlepsze otoczenie dla jednostek. Dla konserwatystów lojalność, autorytet i świętość są co najmniej tak samo ważne jak te wartości bardziej liberalne. Dla konserwatystów dobro grupy jest ważniejsze od dobra jednostki. Co za tym idzie skupiają się oni dużo bardziej na budowaniu wspólnoty, a cóż spaja lepiej niż wspólny mit. 

W walce o rząd dusz liberałowie muszą więc stworzyć własne wspólnotowe mity. W obliczu śmiertelnego zagrożenie dla świętej dla liberałów demokracji potrafią jednak tworzyć wspólnotę i znaleźć wspólną narrację jak to widać na przykładzie KODu. Trzeba odebrać narodowym-katolikom Konstytucję 3 Maja (przecież oni zawsze byli i są przeciw demokracji i postępowi), wyzwolenie Polski przez lewicowe legiony Piłsudckiego i stworzyć rzetelny obraz okrągłego stołu, który był jednym z największych polskich osiągnięć w historii.

sobota, kwietnia 02, 2016

Fatalny sygnał z Polski do Europy

Wczorajsza decyzja sejmu o nieprzyjęciu tego minimalnego kontyngentu 7000 uchodźców, do którego przyjęcia premier Szydło na ostatnim szczycie europejskiej unii zobowiązała się, to fatalny sygnał. To fatalny sygnał, który też tak zostanie z pewnością debrany w Europie. Ta sejmowa decyzja na życzenie rządu to dwa sygnały wysłane do Europy. Po pierwsze informacja, że Polska reprezentowana przez premier Szydło nie jest wiarygodnym partnerem na którego słowie można polegać. Po drugie to informacja, że Polska nie solidaryzuje się z innymi państwami europejskimi, które borykają się od dłuższego czasu z problemen uchodźców. Polska kieruje się jedynie partykularnymi interesami partii rządzącej i nie chce nawet symbolicznie, bo cóż to znaczy 7 tysięcy wobec milionow uchodźców w Europie, pokazać, że wspomaga inne kraje i bierze udział we wspólnym rozwiązywaniu europejskich problemów. 

Te dwa sygnały będą z pewnością miały dalekosiężne konsekwencje. Polska spadła z pozycji jednego z głównych graczy europejskich na jej dalekie krańce. Ot takie 5 koło u wozu. Nikt w Europie nie będzie traktował premier Szydło poważnie nauczony doświadczeniem, że jej słowo nic nie znaczy. Inną konsekwencją będzie naturalnie brak zainteresowania unii polskimi problemami. Trudno będzie liczyć na pomoc w krytycznych momentach, kiedy wszyscy widzą, że Polska chce tylko z unii brać, ale nic nie daje. Nie może nas więc dziwić, że już pojawiają się w europejskiej prasie artykuły takie jak ten pod tytułem “koniec solidarności”, w którym autorzy podkreślają, że żadne inne państwo nie skorzystało tyle co Polska na Unii, a teraz kraj ten odmawia nawet minimalnej solidarności z innymi. 

Decyzja jest to więc z punktu widzenia polityki europejskiej fatalna. Nie można jej też wytłumaczyć pseudo argumentami, które padły w trakcie sejmowej debaty, że te 7000 uchodżców to poważne zagrożenie terorystyczne dla Polski i również dla polskich wartości katolickich. Tych kilka tysięcy ludzi nie mogą poważnie stanowić zagrożenia dla 40 milionowego kraju. Prawdziwe zagrożenie dla Polski to coraz bezczelniej wychodzący na ulice faszystowscy narodowcy i radykalizujący się obóz narodowo-katolicki, który przekształca Polskę w państwo wyznaniowe i izoluje kraj od zachodu.