poniedziałek, lipca 20, 2009

Kto ma rację - wiara czy naukowe poznanie?

W najnowszym wydaniu Edge zauważyłem tę oto wypowiedź Iana McEwana (brytyjskiego pisarza)
"None of us, I think, in the mid-'70s, when The Selfish Gene was published, would have thought we'd be devoting so much mental space now to confront religion. We thought that matter had long been closed"
Tutaj moje przetłumaczenie: "Nikt z nas w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy ukazał się "samolubny gen" (Richarda Dawkinsa), nie przypuszczał, że będziemy nadal poświęcać tak dużo mentalnej uwagi konfrontacji z religią. Myśleliśmy wtedy, że ten temat jest zamknięty"
i przyszły mi do głowy takie oto dwie refleksje. Po pierwsze dlaczego McEwan uważa, że ten temat jest rozstrzygnięty dopiero od połowy lat siedemdziesiątych. Przecież dla bardzo wielu ludzi już od czasów Galileo albo przynajmniej oświecenia dyskurs racjonalności z wiarą został jednoznacznie wygrany przez rozsądek i racjonalność.

Jeżeli jednak, pomimo dwu tysięcy lat wytrwałej pracy kościoła i kilkuset-letniej argumentacji wyznawców nauki i rozsądku, pomimo tej olbrzymiej masy argumentów za i przeciw, tych zagorzałych dyskusji wyznawców wiary przeciwko zwolennikom poznania naukowego, temat ten nadal wywołuje tyle emocji i poświęcamy mu aż tyle energii, to czy jest jakakolwiek szansa, że znajdziemy kiedykolwiek jednoznaczną i obiektywną odpowiedź na pytanie "Czy Bóg istnieje"? I czy przede wszystkim wszyscy zgodzimy się, że to jest właśnie ta jedyna prawda?

Prawdopodobnie nie, bo nauka pomimo swych olbrzymich postępów nie potrafi udowodnić, że Bóg nie istnieje, a religia też nie potrafi naukowo dowieść jego istnienia. Obserwując obie strony tego konfliktu coraz częściej mam wrażenie, że u jego podłoża leżą nie obiektywne argumenty, a pewne nastawienie psychologiczne. Jedni chcą po prostu wierzyć, oni tego potrzebują aby egzystować. A ich przeciwnicy o nieco inaczej skonstruowanej psychice takiej potrzeby nie mają. Czyli wiara, lub jej brak to funkcja naszej psychiki, a nie obiektywnej prawdy.


czwartek, lipca 09, 2009

Austria to kraj religijny

Austria jest nadal krajem religijnym. Prawie trzy czwarte ludności twierdzi, że są ludźmi religijnymi. Około 30% określa siebie samych jako niereligijnych, a jedynie 4% jako zdeklarowanych ateistów.

Taki obraz austriackiego społeczeństwa pokazuje najnowsza ankieta europejskich wartości, której wyniki właśnie opublikowano. Dane te są zbliżone do wyników ankiety z roku 2000.

Interesujący jest jednak spory spadek ilości religijnych ludzi na wsi i w małych miasteczkach, rejonów tradycyjnie dużo bardziej religijnych niż duże miasta. Podczas gdy ilość religijnych osób we Wiedniu nie zmieniła się od roku 2000 i wynosi nadal około 50%, to liczba ludności laickiej na wsi wzrosła z 16% do 34%.

Ankieta ukazuje też dwa inne ciekawe trendy. Po pierwsze ludzie odchodzą od "urzędowych" kościołów i szukają "prywatnych" rozwiązań na religijność. Druga tendencja to powrót do religii jako pewnej tożsamości kulturowej, po to aby odgrodzić się w ten sposób od obcych (cudzoziemców) i innych religii, przede wszystkim islamu. Ten trend to z pewnością rezultat bardzo mocnej politycznej polaryzacji wokół islamu.