czwartek, lutego 28, 2008

Coraz bogatsza oferta magazynowania danych w internecie

Od niedawna Microsoft oferuje na swej platformie Windows Live serwis zwany Skydrive. Skydrive udostępnia każdemu 5 GB na magazynowanie danych w internecie. Magazynować można tam dowolne pliki. A na dodatek Skydrive jest za darmo!

Skydrive to tylko jeden z wielu (nieustannie przybywa ich coraz więcej) serwisów oferujących magazynowanie danych online. Serwisy te budują swoją ofertę na regularnie spadających cenach twardych dysków. Aktualnie cena za 1GB pamięci spadła poniżej 15 eurocentów!

Czy 5 GB to dużo czy mało? To zależy od zapotrzebowania. Jest to jednak bardzo malutko w porównaniu z ofertą ADrive. Otóż ADrive oferuje nie 5 ale aż 50 (!) GB na magazynowanie danych. To już chyba musi w pełni wystarczyć na prywatny użytek? ;)


ADrive jest jak na razie w stanie beta. Fakt, że na ich stronie brak jakiekolwiek informacji o firmie i jej szefach nie budzi jednak specjalnego zaufania. Któż chce powierzyć swoje dane w zupełnie nieznane ręce. Chyba, że są to dane całkowicie bez znaczenia.

Oprócz ilości pamięci decydującym czynnikiem dla użytkowników jest bezpiec
zeństwo danych. Serwisy muszą więc oferować przede wszystkim przejrzysty system zabezpieczania danych użytkownika, na przykład poprzez ich szyfrowanie.

Wikinomia - Czy powszechna współpraca rzeczywiście zmieni wszystko?

O książce Dona Tapscotta, Wikinomics: How Mass Collaboration Changes Everything pisałem już tutaj. Ta pochwała powszechnej (partnerskiej) współpracy, chociaż wydana na początku zeszłego roku, cieszy się nadal sporą popularnością i jest często cytowana. Na blogu Wikinomics trwa ciągle jeszcze gorąca dyskusja.

Idee Tapscotta chociaż niekiedy nieco naciągane dla potrzeb jego tez są jednak naprawdę warte uwagi. Kilka aktualnie opublikowanych obszernych recenzji pozwala zapoznać się z głównymi ideami Tapscotta.


I tak
Ed Gottsman na blogu "Beetwen the Lines" komentuje ją dosyć krytycznie.

Jest też polska recenzja! Agnieszka Koszowska obszernie opisała tę książkę na jej blogu Bibliowizjoner.


wtorek, lutego 26, 2008

Za darmo

Każdy z nas korzysta regularnie z kilku czy kilkunastu darmowych serwisów internetowych. Ta darmowa dostępność do różnych informacji i serwisów, szczególnie tych z zakresu socjalnych sieci, jest już dla nas tak oczywista, że nie zawsze zadajemy sobie pytanie, jakie będą tego konsekwencje ekonomiczne i społeczne.

Na temat "Czy darmowe informacje i serwisy to tylko przejściowa moda czy trwały model businessowy?" i "Co jest motorem tej darmochy?" toczy się gorąca dyskusja między sceptykami, a zwolennikami tego nowego modelu.

Większość firm oferujących darmowe serwisy finansuje się z reklam (jak na przykład Google), albo traktuje darmową część serwisu jako zachętę dla innych przez nie oferowanych usług.

Alex Iskold w ReadWriteWeb twierdzi, że darmowe serwisy są wręcz niebezpieczne. Jego logika jest nieco pokrętna, bo akceptuje tę darmochę, ale tylko do pewnego stopnia. Według niego bardzo bogate firmy mogą poprzez darmowe oferty zrujnować normalnie funkcjonujące firmy. Sądzę jednak, że ten przykład Iskolda to typowy i znany od dawna dumping, czyli sztuczne (poniżej kosztów własnych) obniżanie cen, tak aby zniszczyć konkurencję.

Szalenie ciekawy wywiad z Chrisem Andersonen można posłuchać w IT Conversations. Chris Anderson, wydawca magazynu Wired,wymyślił pojęcie "long tail" i napisał książkę na ten temat, o której pisałem w tej notce. Anderson przedstawia całą gamę aspektów związanych ze sprzedażą informacji i serwisów za darmo. Nie jest to jednak strategia jednostronna. Pewne formy informacji można oferować za darmo, inne za darmo w powiązaniu z reklamą. Są też sytuacje, w których klasyczna sprzedaż jest najlepszym rozwiązaniem. Anderson daje tu jako przykład swoją nową książkę. Jej wersja mp3 ma być darmowa. W wydaniu audio będzie przeplatana reklamami. No i ukaże się w wersji drukowanej z całkiem normalną ceną.

Anderson wyjaśnia też mechanizmy prowadzące do darmochy. Trzy główne czynniki są motorem w kierunku gospodarki "darmowej":
  1. Digitalizacja informacji. Informacja dzięki postępującej dygitalizacji "uwolniła się" od fizycznych nośników. Możemy słuchać muzyki bez płyt, oglądać filmy bez taśm, czytać gazety i książki online bez wersji drukowanej. Również Software jest formą informacji. Digitalna informacja ma jedną podstawową cechę diametralnie różną od obiektów fizycznych. Można tworzyć kopie tej informacji praktycznie bez żadnych dodatkowych kosztów.
  2. Malejące koszty komputeryzacji. Wydajność naszych komputerów rośnie nieustannie w tempie eksponencjalnym (zgodnie z empirycznym prawem Moore'a), a koszta tego sprzętu spadają w pobliże zera. Jeżeli więc dany serwis sprzedaje informację, a koszta obsługi dodatkowych klientów są zbliżone do zera, to lepiej oferować tę usługę za darmo i szukać innego przynoszącego zysk produktu.
  3. Woluntariat. Gotowość ludzi do niepłatnej pracy istnieje też poza internetem. Internet stworzył jednak wspaniałą platformę do dużo lepszej współpracy, dzięki której takie projekty jak Wikipedia, Linux, czy inne produkty z kuźni Open Source stały się możliwe.
Te trzy punkty to też odpowiedź na pytanie Edwina Bendyka z Antymatrix dlaczego idea Open Source nie sprawdziła się w realu? Otóż przede wszystkim dlatego, że w realu mamy do czynienia z obiektami fizycznymi, których koszta produkcji i kopiowanie jest związane ze znacznymi kosztami. Wyprodukowanie n dodatkowych aut kosztuje prawie n razy koszta jednego auta. Wyprodukowanie n dodatkowych kopii Windows Vista kosztuje maksymalnie kilka centów!

Sztuczne życie coraz bliżej?

Dobry podcast polskiego radia na temat ostatnich osiągnięć Craiga Ventera (o którym już wielokrotnie tu i tutaj pisałem) w dziedzinie inżynierii genetycznej. Naprawdę warto posłuchać.

http://www.polskieradio.pl/nauka/temattygodnia/?id=36132


W ogóle te podcasty naukowe polskiego radia są naprawdę dobre. Nawet nie wiem czy oni to produkują puszczają normalnie w radiu, czy robią specjalnie jako podcast.


poniedziałek, lutego 25, 2008

Archiwizacja blogów

BlogBackupOnline oferuje ciekawy serwis dla bloggerów. Otóż ten serwis archiwizuje (backup-uje) blogi. Jak na razie ten bardzo młody serwis oferuje każdemu 50 Megabajtów na archiwizację bloga.

BlogBackupOnline archiwizuje dowolne blogi. Na początek BlogbackupOnline archiwizuje wszystkie już istniejące posty. Po tym pierwszym pełnym backupie BlogBackupOnline proponuje codzienny automatyczny backup nowych postów.

BlogBackupOnline potrafi też archiwizować komentarze i wszelkie grafiki i zdjęcia z blogowych postów. Zarchiwizowane blogi można też eksportować na nasz komputer.

Wypróbowałem z grubsza większość funkcji na Bloggerze i Live Spaces i muszę przyznać, że pomimo iż BlogBackupOnline jest jeszcze w stanie Beta to wszystko działa bez zarzutu. Również to ograniczenie do 50 megabajtów chyba nie jest zbytnim problemem. Moje "przemyślenia" zmieściły się w 1 MB, więcjuż gdzieś za 50 lat odczuję te ograniczenie. ;)))

Polecam ten serwis szczególnie wszystkim bloggerom, którzy przenoszą swe blogi na nową platformę i nie chcą stracić postów ze starego bloga.

sobota, lutego 23, 2008

Techniczne wyzwania 21 wieku

Może kogoś zainteresuje co uważa 18 wybitnych myślicieli powołanych przez amerykańską National Academy of Engineering za największe technologiczne wyzwania ludzkości w 21 wieku. Oto one:

  1. Ekonomicznie opłacalna energia solarna (Make solar energy economical)
  2. Przemysłowe wykorzystanie fuzja atomowej jako źródła energii (Provide energy from fusion)
  3. Związanie węgla z atmosfery (Develop carbon sequestration)
  4. Równowaga w cyklu azotu - ulepszenie technologii nawożenia (Manage the nitrogen cycle)
  5. Dostęp do czystej wody (Provide access to clean water)
  6. Inżynieria wsteczna (wyjaśnienie sposobu funkcjonowania) umysłu (Reverse engineer the brain)
  7. Zapobieganie nuklearnemu terrorowi (Prevent nuclear terror)
  8. Bezpieczny internet (Secure cyberspace)
  9. Polepszenie wirtualnej rzeczywistości - dla potrzeb edukacji i szkolenia (Enhance virtual reality)
  10. Poprawa infrastruktury miejskiej (Improve urban infrastructure)
  11. Udoskonalenie zdrowotnych systemów informacyjnych (Advance health informatics)
  12. Produkcja lepszych lekarstw (Engineer better medicines)
  13. Udoskonalenie indywidualnego nauczania (Advance personalised learning)
  14. Doskonalenie narzędzi do naukowych odkryć (Engineer the tools of scientific discovery)
Wśród tych 18 myślicieli bryluje Ray Kurzweil, niestrudzony głosiciel nadejścia sztucznej inteligencji, którego to datę przesuwa od czasu do czasu o dalszych kilka lat. On to jest z pewnością odpowiedzialny za wyzwanie "nżynieria wsteczna (wyjaśnienie sposobu funkcjonowania) umysłu". Inni mi znani to Larry page, jeden z szefów Google, oraz Craig Venter. Craig venter to genetyk o którym już tu i tutaj wspominałem. To on zamierza stworzyć sztuczne bakterie, które zwiążę dwutlenek węgla z powietrza.

Tych 18 naukowców i wybitnych przedsiębiorców łączy mocne przekonanie, że kluczem do rozwiązania wszystkich problemów ludzkości jest dalszy postęp technologiczny. To technologia zmienia świat (na lepszy)
!

Trochę pisała o tej liście wyzwań prasa angielska -
bbc i quardian. Reszta świata chyba niespecjalnie dostrzegła ogłoszenie tej listy: Jedno jest jednak pewne. Ci niestrudzeni ulepszacze świata już od dobrej chwili pracują nad tymi wyzwaniami. I zapewne niedługo zmienią świat swymi nowymi i niekonwencjonalnymi pomysłami i technologiami.

poniedziałek, lutego 18, 2008

krótkie blogowe notki

Problem z regularnym blogowaniem zasygnalizowany w notce "brak czasu" rozwiązał się w całkiem nieoczekiwany sposób. Podchwyciłem kilka cennych uwag z Waszych komentarzy, zadumałem się solidnie i doszedłem do wniosku, że dodatkowe narzędzia, te mini- cz ymikro-blogi nie rozwiążą mego problemu.

Pomimo to jeszcze przez moment wypróbowałem blipa i twittera, aby być zupełnie pewnym, że to nie dla mnie. Nieco lepiej sprawdził się tumbrl. Umożliwia on szybkie i proste publikowanie tekstów, zdjęć i praktycznie wszystkiego. Bardzo fajne jest to "wycinanie" fragmentów stron bezpośrednio z firefoxa. Przez moment chciałem nawet zamieścić tego widżeta na my blogu.



Po głębszym namyśle zrezygnowałem jednak z tego. Tumblr nie zna czegoś takiego jak komentarze i etykiety. Widżet tumblra nie byłby też widoczny dla użytkowników czytników rss. Tumblr to świetna zabawka do błyskawicznego podlinkowania stron i pobierania z nich interesujących fragmentów. Nie wiem jednak, czy będę go dalej używał, bo notebook Google też to potrafi, tylko nieco lepiej. Tumblr wrzuca cały wybrany fragment jako tekst tracąc przy tym format i grafikę. Notebook Google przejmuje fragment zachowując praktycznie cały format.

I wtedy przyszło to małe olśnienie! Szukałem możliwości publikowania tekstów krótszych i prostszych! A do tego nie potrzeba żadnych dodatkowych narzędzi. Przecież można też zamieszczać krótkie teksty na blogu. I tak będę robił w przyszłości!

Bill Bryson - "notatki z małej wyspy" ("Notes from a small island")

Znowu czytuję przed snem refleksje Brysona z podróży. Tym razem z Anglii. Wspomina on tutaj swe pierwsze lata na wyspach brytyjskich, nie szczędząc anglikom wiele dosyć uszczypliwych uwag.

Słodki jest jego opis wyobrażenia Anglików o wielkości wysp brytyjskich i ich położenia. Bryson - niestety nie znalazłem żadnych informacji po polsku o nim ;-( - pisze (tłumaczenie kiepskie, bo moje):

Jeżeli Twój geograficzny koncept świata zostałby ukształtowany przez brytyjskie media, to nie miałbyś innego wyboru jak sądzić, że Ameryka jest położona w pobliżu Irlandii, że Francja i Niemcy leżą bardzo daleko gdzieś za Azorami, że Australia jest tuż, tuż w okolicach środkowego wschodu, a wszystkie inne kraje są albo mityczne, albo osiągalne wyłącznie statkiem kosmicznym.

U Brysona ta złośliwość to nic nadzwyczajnego. W “Neither here nor there” przejechał się tak po całej europie.

sobota, lutego 16, 2008

Brak czasu

Nie wyrabiam się. Real (życie realne, jeszcze ciągle to prawdziwe) upomina się o moją uwagę w sposób już kategoryczny, w domu mnóstwo rzeczy do zrobienia, a sterta nieprzeczytanych książek piętrzy się prawie do sufitu. No a do tego virtual, czyli blogowanie, socjalne sieci i ta nieustanna lawina informacji. Skąd brać czas na to wszystko? Mnie po prostu go brak.

A może raczej zajmuję się zbyt dużą ilością tematów i moje zarządzanie czasem szwankuje, już o ustalaniu priorytetów nie wspominając? To zapewne ta prawdziwa przyczyna mego aktualnego stanu. Nie zmienia to jednak nic w jego skutkach - nie wyrabiam się i już.

Na początku roku byłem jeszcze w stanie pisać dobrych kilka blogów na tydzień. Ale to już historia. Aktualnie gonię za życiem, a ono pędzi do przodu zupełnie nie zważając na mnie. Pomysły na nowe posty zapełniają moją coraz dłuższą listę zadań. Wiele z tych postów - już częściowo napisanych, ale jeszcze nie całkiem gotowych - czeka już od dawna na chwilkę mojej uwagi.

Najwyższy czas wyjść samemu z tego stressu i chyba z czegoś zrezygnować. Nie, nie przestanę pisać bloga ;) , ale muszę niestety ograniczyć częstotliwość pisania. Niestety nie ma wyjścia. Prawie każdej z moich notek poświęcam do kilku dobrych godzin uwagi. No bo trzeba zapoznać się z różnymi źródłami na dany temat, przeczytać i posłuchać to i owo. Niekiedy trzeba poszukać jakiś obrazek i polskie linki ( bo ja poruszam się przeważnie w po angielsko-języcznym webie). Na to potrzeba czasu, a jego brak to mój główny problem.

Pomyślałem jednak, że może uda mi się wypełnić tę lukę mikro blogiem. Na napisanie kilku zdań na mikro blogu czas raczej znajdę. Planuję więc zamieścić mikro blogowego widżeta na mym blogu i zamieszczać tam króciuteńkie meldunki. Tak, tak, jak już pisałem tutaj wszyscy będą mogli mnie jeszcze dokładniej obserwować. ;)))

Jeszcze nie zdecydowałem się jakiego mikro bloga użyję. Chyba blipa. A może twittera, albo tumblra? A co Wy polecacie?

poniedziałek, lutego 11, 2008

Podzielna uwaga

Ostatnio wiele słyszy się o podzielnej uwadze (partial attention) jako jednej z metod radzenia sobie z lawiną informacji. Czy jednak dzięki tej metodzie naprawdę możemy kontrolować ten nadmiar informacji?

Podzielność uwagi powoduje, że zamiast skupić się na jednym temacie, ale za to porządnie śledzimy wiele z nich. Zamiast przeczytać jeden blogową notkę czy artykuł przeskakujemy przez tekst kilku czy kilkudziesięciu gnani potrzebą ogarnięcia wszystkiego. Niektórzy czytają - i odpowiadają codziennie na 500 maili i blogowych postów. Czy jednak jesteśmy naprawdę w stanie przeczytać i przeżyć wszystko co dzieje wokół nas? Chyba nie. Nawet jakbyśmy się nie wiem jak starali, to przyrost informacji jest tak olbrzymi, że raczej nie damy rady.

Głównym motorem pchającym nas w objęcia podzielnej uwagi jest potrzeba bycia "in". Musimy o wszystkim wiedzieć, we wszystkim brać udział i naturalnie wtrącić nasze trzy grosze. W ten sposób zmuszamy się sami do natychmiastowego przerabiania informacji. Podłączamy się do olbrzymiej ilości kanałów informacyjnych w webie (Netvibes, Google Reader czy inne) lub nawet na komórce. Obserwujemy się na blipie czy twitterze, aby natychmiast zareagować na to co robią inni. W ten sposób jesteśmy bez przerwy "in", otrzymujemy najnowsze informacje i błyskawicznie odpowiadamy na nie. Inni znowu reagują na nasze komunikaty i tak zalewamy się wzajemnie informacjami, nie zawsze (czy aby w ogóle?) dodając do tego jakąś nową wartość. A może samo to krążenie informacji jest już pewną wartością?

Ja nie jestem bynajmniej przeciwnikiem różnych współczesnych narzędzi do przerabiania informacji. Sam używam je bardzo chętnie. One naprawdę mogą nam ułatwić życie. Jednak ich niewłaściwe użycie prowadzi do jeszcze większego zalewu informacją i nieefektywności jak w przypadku klasycznych metod.

Może tak jak we wszystkim innym w życiu chodzi i tu też o to, aby zachować umiar. Może koncentracja na jednym jedynym temacie w danym momencie to za mało. Zamiast jednak gonić za wszystkimi trzeba skupić się na tych kliku dla nas ważnych tematach. Ustalanie priorytetów to baza rozsądnego zarządzania czasem i jedyna szansa, aby nie zgubić się całkowicie w tym nadmiarze informacji. Nie próbujmy przekroczyć naszych fizycznych granic, bo to może skończyć się tylko absolutną porażką poprzez wycieńczenie ciągłą gonitwą za tym czego nam nie udało się zrobić!

Nieco więcej na ten temat napisała Linda Stone w
notce zamieszczonej w Huffingtonpost. Linda poleca wszystkim specjalistom od podzielnej uwagi, aby jednak od czasu do czasu używali wyłącznika swych komputerów i innych gadżetów. ;)

Niekiedy też dobrze jest, jeżeli sobie uświadomimy, że nie wszystko co jest aktualnie modne jest odkryciem ostatnich lat. Również i temat podzielnej uwagi ma dużo dłuższą historię niż web 2.0, który - jak nam się wydaje - stworzył ten nawał informacji. Linda Stone wymyśliła już w roku 1998 pojęcie ciągłej podzielnej uwagi.

Temat ten jest jednak znany od wielu, wielu lat. Już w latach siedzemdziesiątych Alvin Toffler, znany pisarz, socjolog i futurolog amerykański, pisał w swej znanej książce "szok przyszłości" o przeładowaniu informacją i z tego wyłaniających się problemów. Tak, tak wystarczy tylko na chwilę skupić uwagą na jednym bardzo ciekawym temacie jakim jest historia. A niej odkryjemy, że nasze problemy znane były już przed bardzo wielu laty. ;)

niedziela, lutego 03, 2008

Obserwujmy się, czyli paradoksy sieci socjalnych

Przyglądając się tej orgii różnorakich serwisów socjalnych, których główną ideą jest ujawnienie możliwie dużej ilości informacji o sobie, zastanawiam się jak szalenie świat zmienił się w ostatnich pięćdziesięciu latach.

Jeszcze dobrze pamiętam czasy kiedy "1984" Orwella wywoływał dreszcze strachu u czytelników. Wszyscy bali się strasznie tego nieustannego obserwowania, bycia pod ciągłą kontrolą. Jedno z głównych zagrożeń, które przerażało ludzi w tych nie tak znowu odległych czasach to była wizja totalitarnego systemu, który nieustannie kontroluje wszystkie poczynania obywateli.


Jednak rok 1984 minął, nic specjalnie złego się nie wydarzyło więc i ludzie przestali się bać. Ich nastawienie do obserwowania, do prywatności zmieniło się chyba wręcz radykalnie. No bo jak inaczej wytłumaczyć ten fenomen socjalnych sieci?


Blogowanie to przecież nic innego jak informacja o nas dla wszystkich. Bez większych oporów piszemy o naszym życiu, o naszych myślach i przeżyciach. Serwisy takie jak Mybloglog (ale to nie jest jedyny taki serwis) ujawniają jednoznacznie, jakie inne blogi odwiedzamy.


Szczytem tej paranoi są dla mnie mini- czy mikro-blogi. Te wszystkie Twittery, Tumblry czy Blipy to dopiero kopalnia wiedzy o nas. Zakładając konto na Blipie rzuciły mi się w oczy dwie grupy: "Obserwujący" i "Obserwowani". Jak zrozumiałem ze wstępnej informacji głównym celem tego serwisu jest informowanie innych o tym co robimy, gdzie jesteśmy, jakie strony czy wideo aktualnie oglądamy, co słuchamy itd. Do zamieszczania tych informacji można też stosować najprzeróżniejsze kanały jak komunikatory, maile czy smsy. A obserwujący są natychmiast informowani o wszystkim co dotyczy obserwowanego przez nich obiektu.


Ludzie! W jakich czasach my żyjemy! Informacje raczej ukrywane kiedyś przed ciekawością obcych teraz są publikowane dobrowolnie i bez przymusu dla wszystkich! Jednocześnie zamieniliśmy się w detektywów, śledzących nieustannie kroki innych.

Służby wywiadowcze oniemiały z wrażenia. W pierwszym momencie miały wrażenie, że oto otwiera się przed nimi współczesne Eldorado. Ludzie sami przynoszą im informacje, które dotychczas musieli mozolnie z dużym nakładem pracy zbierać. Pewnie niektórzy już zaczęli martwić się o swoje miejsce pracy. Jak to tak dalej będzie, to oni będą niepotrzebni! Szpiedzy wnet jednak zauważyli, że to informacyjne Eldorado to taka mała pułapka. Ten wspaniały świat informacji zaczął przysypywać ich swym bogactwem. Takiej nawału informacji nie jest w stanie przerobić nawet NSA!

Jaki będzie następny krok? Ano myślę, że niedługo każdy będzie biegał z kamerą (a chyba z kilkoma, bo widok musi być przecież panoramiczny) i mikrofonem na głowie. Każda chwila naszego życia znajdzie się natychmiast na "MyLiveBlog" (Tytuł zastrzeżony przez mnie ;) ) i będzie dostępna online dla naszych obserwatorów.


PS. Ponieważ technologia rozwija się eksponencjalne to wnet pojawią się czytniki myśli, a wraz z nimi .....