From Evernote: |
Dyktatura i kult jednostki |
Dyktatury z reguły prowadzą do kultu jednostki. Dyktator jest stylizowany na ojca narodu, osobę nadzwyczajną, po części nadprzyrodzoną, coś w rodzju takiego Boga na ziemi. Wszelka krytyka jest wyłączona, a społeczeństwo jest karmione tylko pozytywnymi wiadomościami. Wielki przywódca troszczy się o swój naród i podejmuje jedynie słuszne i dla wszystkich korzystne decyzje. Lud dociena oczywiście tego wielkiego syna narodu, szanuje go i jest mu bezgranicznie oddany. I tak jak wielki przywódca rzekomo poświęca swoje życie narodowi tak i naród jest gotów poświęcić tej wielkiej osobie wszystko. Nawet życie.
Ta spirala społecznego zakłamania nakręca się sama, i osiąga w końcu kolosalne rozmiary. Wszystkie media zachłystują się doniesieniami o wielkim przywódcy i konkurują między sobą w przesadzie. Ale też codzienne życie przebiega nieustannie w cieniu tego największego i ukochanego. W pracy, w szkole, na uczelniach i praktycznie wszędzie trzeba go chwalić i wynosić pod niebiosa. Naprawdę nie jest łatwo w tej sytuacji zachować umiar i zdrowy rozsądek. Ta bańka strasznej przesady i zakłamania w końcu pęka. Dosyć szybko narody zapomijają o tych wielkich przywódcach, bo większość ludzi tak naprawdę w głebi serca nienawidziła go, ale ze strachu przed represjami udawała uwielbienie.
Do jakiej przesady prowadzi kult jednostki mogliśmy się przekonać w osatnich dniach obserwując pogrzeb wielkiego wodza Korei Północnej. Ta teratralna inscenizacja pogrzebu, ci nienaturalnie zawądzący, szlochający ludzie na ulicach, płaczący speakerzy telewizyjni mocno różnią się od zwyczajów obowiązujących u nas, tutaj w krajach zachodnich, wolnych od tak nachalnej propagandy.
Szczególnie porównanie z pogrzebem Vaclava Havla, kóry odbył się w tym samym czasie, uwypukla te diametralne różnice. Pogrzeb Havla, osoby bardzo szanowanej i popularnej, zgromadził tłumy. Ludzie przyszli jednak dobrowolnie i oddali hołd temu wielkiemu człowiekowi bez nadmiernej przesady i teatralności.
Patrzymy więc na ten pogrzeb w Korei Północnej z pewnym niesmakiem i poczuciem wyższości. Myślimy sobie - "biedni ci ludzie tam, zmuszami do takich sztucznych aktów zbiorowej histerii. U nas coś takiego jest niemożliwe".
Czy aby na pewno? Czy naprawdę jesteśmy już odporni na takie zakusy propagandowe rządzących?
Przypominam sobie na przykład dni po katastrofie Smoleskiej. W tamtych dniach obraz w telewizji i radiu publicznym był jednoznaczny. Cały naród - tak, tak absolutnie cały - opłakuje swojego wielkiego, największego prezydenta, którego wychwalano ponad wszelką miarę. Wszyscy ludzie na ulicach płakali, speakerom załamywał się głos. Absolutna żałoba, w której brali udział wszyscy. Taki był obraz oficjalnego przekazu.
Pamiętam, że przez dłuższy czas wtedy przestałem oglądać polską telewizję i słuchać polskie radio. Czułem się wykluczony z narodu, bo nie miałem możliwości konfrontacji mojego zdania z opinią innych, a przekaz oficjalny był jednoznaczny i jakże inny od mojego zdania.
Jak widać łatwo się w takiej sytuacji nieco pogubić i człowiek może nawet zwątpić w słuszność swoich poglądów. Nie dziwmy się więc Koreańczykom. Przecież ta brutalna propaganda ogłupia ich nieustannie od już kilkudziesięciu lat. Łatwo się w tej sytuacji zgubić.
A my obywatele wolnych i dramatyczych krajów musimy być czujni i zwalczać takie propagandowe zabiegi od samego początku. Najlepiej poprzez otwarte i odważne głoszenie naszego zdania.