niedziela, stycznia 31, 2016

Dobro Polski

Niedawno pisałem tutaj o pojęciu "dobro narodu", twierdząc, że jest one nieprecyzyjne i przez to może być dowolnie interpretowane. Wczoraj potknąłem się w jakimś artykule o zwrot "dobro narodu polskiego". I od razu pomyślałem, dlaczego autor nie napisał "dobro Polski". Czyżby "dobro narodu polskiego" to jest coś innego od "dobra Polski"? Dla mnie te pojęcia są jednoznaczne, ale jak widać nie dla wszystkich. "Dobro Polski" to dobro wszystkich polskich obywateli, to dobro polskiego społeczeństwa. Natomiast powiedzienie "dobro narodu polskiego" zakłada, że naród polski to nie są wszyscy obywatele Polski tylko jakaś bliżej nieokreślona podgrupa. Ktoś, kto uzurpuje sobie prawo do decydowania o narodzie polskim, może w sposób dowolny wykluczyć z niego grupy obywateli, którym z jakiegoś tam powodu odmawia przynależności do narodu polskiego. I to mi się nie podoba.

A tak mówi o pojęciu "dobro narodu" poetka Ewa Lipska:

"Dobro narodu nic nie znaczy i często jest tylko ideologiczną formułką. Dla mnie naród to obywatele. Zawsze ubolewałam nad tym, że nie jesteśmy krajem obywatelskim"


piątek, stycznia 22, 2016

Kto stworzył prawa fizyki?

Często słucham lub czytam wywiady z profesorem Krzysztofem Meissnerem.  Profesor Meissner to fizyk, który naprawdę potrafi wytlumaczyć współczesną fizykę tak, że nawet taki laik jak ja coś z tego rozumie.

Ostatnio profesor w tym wywiadzie (http://wyborcza.pl/duzyformat/1,149727,19410716,prof-krzysztof-meissner-czlowiek-nie-jest-mokrym-komputerem.html?disableRedirects=true) opowiadał sporo o kosmologii i pierwszych ułamkach sekundy (10 do -42 sekundy) istnienia naszego wszechświata i wspomniał przy tym, że jego zdaniem musi istnieć jakaś transcendencja czyli istota wyższa, która to ustanowiła takie a nie inne prawa natury. 

"...gdy myślę o tym, jak to się ma do tego, co uprawiam, czyli do fizyki cząstek elementarnych i bardzo wczesnego wszechświata, to podstawowym dla mnie pytaniem, wręcz kluczowym, jest: dlaczego istnieją prawa fizyki? Dlaczego świat jest poddany prawom?"

Otóż profesor Meissner twierdzi słusznie, że fizyka potrafi dobrze wytłumaczyć jak działają prawa fizyki. Jednak na pytanie dlaczego te prawa są takie, jak je fizycy opisują w swoich teoriach współczesna fizyka nie ma odpowiedzi. I to jest właśnie miejsce na transcendencję  która wprowadza prawa fizyki w całym wszechświecie. Profesor Meissner jest zdania, że prawa fizyki nie mogą być wytworem tego znanego nam wszechświata, one muszą pochodzić z poza tego wszechświata. 

Profesor Meissner mówi: "Ja sobie nie wyobrażam, żeby wszechświat sam z siebie uzasadnił to, że jest tak niebywale zorganizowany. Kurt Gödel, austriacki logik i matematyk, powiedział: "Jeśli chcesz opisywać język, musisz wejść na poziom metajęzyka". Jeżeli więc chcemy zrozumieć świat, jego działanie, ale nie na poziomie, że mamy jakąś przyczynę i jakiś skutek, tylko dlaczego w ogóle tak się dzieje, dlaczego istnieją prawa, to musimy wejść na poziom metaświata."

Ten poziom "metaświata", który nadaje kształt naszemu wszechświatowi, professor Meissner nazywa transcendencją, czyli istotą wyższą. 

Pomysł na transcendencję  która uruchamia wszechświat i nadaje mu kształt i sens nie jest nowy i ma wielu wyznawców.  Wyznawcy trancendencji uważają, że jest ona praprzyczyną, nadaje kszałt i sens naszemu wszechświatowi, decyduje o obowiązujących w nim prawach fizyki. Transdencencja jako byt doskonały sama nie potrzebuje zewnętrznej przyczyny, jednocześnie spełniąjąc tę rolę wobec wszechświata. Wszystko inne potrzebuje jakiś czynnik zewnętrzny tylko transcendecja nie. To złamanie idei przyczynowości, jest poważną wadą tej idei. Nic nie może powstać z niczego, więc jakaś transcendencja (istota wyższa) musiała stworzyć wszechświat wraz z jego prawami. Można jednak w tym przypadku zapytać kto stworzył tę transcendencję?  Bo przecież i do niej należy zastosować zasadę, że nic nie może powstać z niczego. Jeżeli jednak transcendencja nie potrzebuje zewnętrznej przyczyny aby zaistnieć i może sama dla siebie być swym początkiem i przyczyną, to równie dobrze można założyć, że znany nam wszechświat ma też tę zdolność tworzenia się i nadawania sobie pewnego kształtu. Również ta teoria ma wśród fizyków wielu wyznawców, a Lawrence Krauss napisał nawet obszerną książkę "A universe from nothing" na ten temat. 

Osobiście mogę zrozumieć obie te idee. Szukanie transcendencji jak źródła praw fizyki jest nam bardzo bliskie, gdyż założenie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę jest jedną z podstaw naszego myślenia.

Profesor Meissner zadziwił mnie jednak wyznając również w tym artykule, że jest katolikiem, po czym właśnie przedstawił swoją koncepcję transcendencji  Ciekaw jestem jak Profesor Meissner łączy tę dosyć abstrakcyjną koncepcję transcendencji z katolickim Bogiem. Dlaczego właśnie katolickim, a nie na przykład islamskim czy hinduskim? Na dodatek katolicki obraz Boga jest dosyć niezgodny z tym, co ta transcendencja według profesora Meissnera stworzyła. A stworzyła ona absolutne prawa fizyki, które obowiązują bez wyjątków w każdym miejscu wszechświata i są całkowicie niezależne od czasu. To znaczy, że w przeszłości wszechświata obowiązywały takie same prawa fizyki jak teraz i zakłada się, że również w przyszłości będą one obowiązywać. W przeciwieństwie do tego absolutnego wymiaru praw fizyki, jaki obserwują fizycy, katolicki Bóg lubi przecież manipulować prawami fizyki. U samych u podstaw tej wiary leżą zdarzenia sprzeczne z naszą wiedzą o prawach fizyki takie jak nieskalane poczęcie czy wniebowstąpienie. Katolicki Bóg lubi też czynić cuda i robi to często na przykład w reakcji na modlitwy ludzi. Zmienia on więc punktowo absolutne działanie praw fizyki. Czy profesor Meissner rzeczywiście sądzi, że transcendencja  która stworzyła te nienaruszalne prawa fizyki słucha modlitw ludzi i ingeruje nieustannie w ten świat? 

 

środa, stycznia 06, 2016

Czy demokracja potrafi się obronić?

Chociaż demokracja to stosunkowo nowa forma państwowości to bardzo wielu ludzi już się do niej przyzwyczaiło i uważa ją za coś bardzo naturalnego. Tak też wielu ludzi podchodzi do wyborów. Myślimy sobie tak: teraz rządzi partia A, z której jestem niezadowolony; dam więc mój głos na partię B; jak się i partia B nie sprawdzi to wybiorę partię C albo znowu A, co za problem. Ano własnie, czy ta możliwość wyboru innej partii jest zawsze tak oczywista? A co będzie, gdy któraś z tych partii nie będzie chciała oddać władzy dobrowolnie? To jest właśnie pytanie, czy demokracja ma mechanizmy broniące ją przed tymi, którzy nie zechcą się podporządkować demokratycznym regułom gry. 

Demokracja, jaką many od jakiegoś czasu na Zachodzie, to zjawisko stosunkowo nowe w historii ludzkości. Oczywiście jej wzorem jest demokracja grecka, czy elementy republikańskiego Rzymu. Demokracja na zachodzie tworzyła się w walce z innymi systemami władzy i dosyć powoli stawała się dominujacym systemem organizacji społeczeństw. Z czasem coraz więcej ludzi dochodziło do wniosku, że ta forma organizacji państwa jest najlepsza dla nich. Demokracja gwarantowała im respektowanie ich wolności, respektowanie prawa (w tym jakże ważne prawo do prywatnej własności) i dawała pewien udział w sprawowaniu władzy coraz większym grupom społecznym.

Ta demokracja nadal nie jest jednak czymś absolutnie oczywistym. Czyha na nią wiele zagrożeń, a największym są mniejsi czy więksi dyktatorzy, którzy raz zdobywszy władzę już jej nigdy nie oddają. Twórcy demokratycznych systemów państwowych, świadomi różnych niebezpieczeństw czychających na demokrację na każdym kroku, starali się wyposażyć ją w różne mechanizmy zabezpieczające. I tak wprowadzono dwie izby parlamentu, niezależnego prezydenta, trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą i wiele innych reguł podziału władzy. Celem tych mechanizmów jest zapobieganie kumulowaniu władzy w rękach jednej osoby czy ugrupowania. W wielu krajach te mechanizmy sprawdzają sie i demokracja funkcjonuje tam dobrze. Jednak, jak pokazuje historia, nawet te wymyślne mechanizmy nie są w stanie obronić demokracji przed na nią czyhającymi dyktatorami. Demokracja republiki Weimarskej padła już po kilku dniach po tym, jak Hitler otrzymał nominację na kanclerza. Orban rozmontowywał węgierską demokrację wprawdzie nieco dłużej ale w końcu niestety skutecznie, Kaczyński próbuje zrobić to bardzo szybko. Mechanizmy obrony demokracji nie funkcjonują więc wystarczająco dobrze, gdy mamy do czyniena z politykiem, który chce za wszelką cenę przejąć władzę. Widać nie są te mechanizmy wystarczająco silne, aby kogoś kto dojdzie do władzy w wolnych wyborach powstrzymać przed demontażem demokracji,  albo w najlepszym przypadku zminimalizowaniem jej do li tylko fasady. Dyktator, który dojdzie w demokratycznych wyborach do władzy, zyskuje dostęp do bardzo wielu środków przymusu. Podział władzy nic nie daje, jeżeli jedno ugrupowanie przejmie wszystkie instytucje, które w założeniu miały zapobiegać kumulacji władzy w jednych rękach. Jeżeli na przykład sejm i senat wybiera się w tym samych czasie, to dominacja nad oboma izbami jednego ugrupowania jest częsta - teraz rozumiem, dlaczego Amerykanie wymieniają co dwa lata tylko jedną trzecią składu senatu. 

Jak więc bronić demokracji, gdy jej własne mechanizmy nie są wstanie powstrzymać dyktatorów?  Najbardziej skuteczną metodą jest niewybieranie osób czy ugrupowań, co do których można podejrzewać, że nie będą się stosować do demokratycznych reguł gry. Takie niedemokratyczne ugrupowania to wszelkie partie radykalne, partie wykluczające innych, partie uzurpujące sobie prawo do posiadania jednej i jedynej prawdy o świecie. Albo partie rzekomo absolutnej czystości moralnej, które twierdzą, że zrobią porządek z korupcją, upadkiem wartości i tym podobnymi patologiami życia społecznego i potem już będzie tylko dobrze. Jeżeli takie partie dochodzą do władzy to szybciutko wyłączają demokrację. 

Trzeba więc słuchać uważnie przed wyborami co i jak mówią przedstawiciele danej partii. Bo jeżeli zagłosujemy raz nierozsądnie, to mogą to być ostanie wolne wybory.

piątek, stycznia 01, 2016

Czy dobro narodu jest naprawdę ważniejsze niż prawo?

Ostatnio usłyszałem, że dobro narodu stoi ponad prawem. Stefan Chwin, krytyk literacki, uznał nawet, że jest to słowo, czy może raczej pojęcie, roku. Kto jednak decyduje o tym co jest dobre dla nardou? Naród czy może jednak grupa osób uzurpujących sobie prawo do decydowania o tym? Czy jeżeli prawo stoi w sprzeczności z dobrem narodu to można to prawo ignorować i nie stosować się do niego?

Wielu oburzyło się na te słowa, wypowiedzianie przez posła polskiego sejmu, mówiąc, że prawo przecież jest najważniejsze i z tym dobrem narodu to jest tylko demagogia. Czy więc dobro narodu jest naprawdę ważniejsze niż prawo?

Oto moja laicka odpowiedź na to pytanie. Prawo jest bardzo ważnym insturmentem organizacji życia społecznego. Prawo wprowadza reguły i zasady organizujące nasze życie codzienne i bardziej generalnie również funkcjonowanie państwa. Prawo jest więc nam potrzebne, bo pomaga nam żyć i tworzy pewien porządek w życiu społecznym. Nie jest jednak nadrzędne wobec naszych społecznych interesów, a jest raczej narzędziem tych interesów. Społeczeństwa tworzą prawa, aby regulować różne aspekty społecznych interakcji. Jeżeli tak sformułowane prawo odpowiada interesom społeczeństwa i jest dla większości korzystne, to wszyscy są zadowoleni. Jeżeli jednak prawo nie odpowiada potrzebom społecznym, to prawo takie się zmienia. Ważne aby ta zmiana odbywała się w sposób opisany w prawie, bo są też prawne regulacje dla zmiany samego prawa. Aktualnie obowiązujące prawo nie można ogłosić tak po prostu jako nieobowiązujące, tylko należy się do niego stosować tak długo, dopóki nie zastanie ustalone nowe prawo, które zastąpi stare. Nie stosowanie się do tych zasad prowadzi do zupełnego chaosu społecznego. 

Tak więc moim zdaniem można powiedzieć, że interes społeczny jest ponad prawem, bo to on ustanawia prawo. Jednak tylko w tym znaczeniu, że interes społeczny, ustanawia takie prawo, jakie mu najlepiej służy, a czyni to stosując się absolutnie do obowiąyujących reguł prawnych. Postawienie interesu społecznego ponad prawem w sensie ignorowania prawa jest jednak z pewnością złe. 

Czy interes społeczny jest równoznaczny z pojęciem dobra narodowego? Społeczeństwo danego państwa jest dobrze opisane jako suma obywateli tego państwa. Obywatele mogą wyrazić swoją wolę w ramach prawnie przewidzianych procesów wyłaniania władzy czy manifestowania swojej woli w referendum. W przypadku narodu, jeżeli to pojęcie nie jest tożsame z państwem i sumą jego obywateli sprawa nie jest tak łatwa. 
Mówiąc o dobru narodowym należy więc ustalić co to jest naród i kto decyduje co jest dla niego dobre, a co nie. Naród jest pojęciem dosyć abstrakcyjnym i dlatego łatwo nim manipulować wykluczając z niego pewne grupy ludzi. A jak zadecydować o tym co jest dla niego dobre? I kto o tym ma zadecydować? 

Pojęciem dobra narodu szermują z reguły ludzie uzurpujący sobie prawo do decydowania o tym, co jest dobre dla innych. Oni chowają się za tymi słowami ukrywając w ten sposób swoje partykularne interesy. Jedyną rzeczywistą możliwością, aby dowiedzieć się jako jest wola społeczeństwa jest demokracja i absolutne stosowanie się do jej reguł. 

A oto co myśli Stefan Chwin, Pisarz, krytyk literacki, eseista, historyk literatury, o pojęciu "dobra narodowego"

DOBRO NARODU. Jest potężne jak młot. Za jego pomocą można postawić na baczność każdego. Słowo "prawo" wydaje się przy nim blade, wodniste, jałowo abstrakcyjne. "Dobro narodu" ma w sobie krwawą konieczność życia i śmierci. Ginąć dla dobra narodu brzmi sto razy lepiej, niż ginąć w obronie jakiegoś tam prawa. Dzisiaj prawo jest takie, jutro będzie inne. Dlatego są ludzie, którzy uważają, że "Dobro narodu jest ponad prawem".

Ciekawe tylko, że ludzie ci bardzo niechętnie dopowiadają, o jakie to właściwie prawo im chodzi. Z pewnością są wśród nich tacy, którzy uznają istnienie "prawa naturalnego", a nawet "prawa boskiego", warto zatem ich zapytać, czy uważają, że "Dobro narodu jest ponad prawem naturalnym" albo ponad "prawem boskim".

Obok prawa zmiennego, zależnego od okoliczności, istnieje prawo podstawowe. Tym prawem są przyrodzone prawa człowieka. Zwolenników zdania "Dobro narodu jest ponad prawem" warto więc także zapytać, czy uważają, że "Dobro narodu jest ponad prawami człowieka". Jeśli tak uważają, niech powiedzą to otwarcie, wtedy będziemy wiedzieli, z kim mamy do czynienia. Jeśli zaś nie uważają tak, niech powiedzą równie otwarcie: "Dobro narodu nie jest ponad prawami człowieka. Dobro narodu jest równie ważne jak prawa człowieka".

Poza tym ci, którzy lubią używać pojęcia "dobro narodu", by stawiać ludzi na baczność, zwykle chętnie uważają za dobro narodu przede wszystkim to, co jest dobre dla nich samych i ludzi im podobnych. Obojętne, co za "dobro narodu" uważa cała reszta narodu, nawet jeśli ta reszta liczy miliony.

Piłsudski uważał, że "dobrem narodu" polskiego jest postawienie na związek z Niemcami. Dmowski, że postawienie na związek z Rosją. Który z nich zatem naprawdę stał po stronie "dobra narodu"?