środa, kwietnia 23, 2008

Retoryka, prastara sztuka pięknej mowy

Czy retoryka w dzisiejszych, zwariowanie szybkich czasach ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Przecież mało kto ma dzisiaj czas aby wygłaszać piękne mowy. Jeszcze mniej ludzi ma czas i ochotę ich słuchać. Pewnie i z tych powodów większość z nas jest zdania, że retoryka to relikt przeszłości i jej znaczenie jest wyłącznie historyczne. Grecy i Rzymianie na swych forach lubowali się w retorycznie wspaniałych mowach. Jeszcze może w czasach oświecenia retoryczne zdolności miały pewne znaczenie, ale kto potrzebuje to dzisiaj w czasach internetu i elektronicznej komunikacji

A już dla blogerów zainteresowanych technikami pisania interesujących notek i atrakcyjnymi szablonami graficznymi retoryka zdaje się się być całkowicie zbędną umiejętnością.

Nie tak dawno temu byłem na kursie retoryki. Jako praktykujący samouk nie byłem całkiem przekonany co do sensowności tego kursu. Mój początkowy skeptycyzm rozwiał się jednak już w trakcie pierwszej godziny. Kurs prowadził emerytowany profesor teologii Bartsch. To szalenie interesujący i pomimo swego podeszłego wieku jeszcze bardzo energiczny człowiek. Profesor Bartsch omówił z nami różne typy mów (mowa informacyjna, mowa przekonywająca ...) i zaproponował taki oto prosty schemat udanej mowy:

1. Wzbudzenie motywacji u słuchaczy. Dobry wstęp
2. Precyzyjna prezentacja tematu
3. Rozważanie różnych możliwych rozwiązań (zalety i wady). Próba spojrzenia na temat z różnych stron.
4. Prezentacja naszego rozwiązania
5. Wzmocnienie na samo zakończenie

Taki kurs to rzadka okazja zobaczenia siebie oczyma innych. Przygotowywaliśmy mowy, które były nagrywane na wideo i szczegółowo omawiane w grupie. Wcale nie jest łatwo wysłuchiwać krytyki innych. Są to jednak drogocenne wskazówki. Również obejrzenie siebie samego, niejako z drugiej strony, pomaga bardzo w lepszym przygotowaniu się i zrozumieniu co jest ważne w trakcie mowy. Otóż dla mnie najbardziej zaskakujący był fakt, że to co ja uważałem za ważne i co moim zdaniem mi nie wyszło, słuchacze w ogóle nie dostrzegli. Za to zauważyli wiele innych aspektów, których ja nie spostrzegłem.

Innym ważną nauką był dla mnie fakt, że można w ciągu już godziny przygotować całkiem dobrą 10-cio minutową mowę. Nie potrzeba więcej czasu na to. Trochę stresu i koncentracji wystarczy.

Retoryka to skuteczna metoda przekazania słuchaczom informacji i przekonanie ich do naszych poglądów. W trakcie mowy przekazujemy słuchaczom informacje o różnych dla nas istotnych sprawach. Naszym celem jest przekonać ich do naszych idei. Słuchacze mają jednak z reguły własne zdanie i przysłuchują się naszym wypowiedziom nieco sceptycznie. Dobrze jest więc spojrzeć na dany temat z różnych stron i werbalizować zrozumienie słuchaczy i ich wątpliwości.

W trakcie mowy istotne jest nie tylko co mówimy, ale też jak mówimy, jak się przy tym poruszamy i gestykulujemy i jaki kontakt wzrokowy uda nam się nawiązać ze słuchaczami. Jednym słowem czy uda nam się zawładnąć ich myślami i duszami.

Mowa musi też być atrakcyjna, musi budować pewne zainteresowanie w słuchaczach. Oni muszą czekać z niecierpliwością na każde następne słowo. Dobra mowa to rodzaj dyskusji ze słuchaczami. Zadajemy niewypowiedziane pytania słuchaczy i sami na nie odpowiadamy. W ten oto sposób wciągamy ich emocjonalnie w nasz punkt widzenia.

Sądzę, że naprawdę warto poświęcić tych kilka chwil na retorykę, bo zdolności te przydają się w bardzo wielu życiowych sytuacjach. Nie tylko w trakcie kongresowych prezentacji.

środa, kwietnia 16, 2008

Pomiędzy kontrolą a zaufaniem

Jakiś czas temu wspominałem o mych planach działalności prezentatorskiej. Akcja sprzedawania własnych osiągnięć poszła wyjątkowo dobrze i wręcz nie mogę opędzić się od zaproszeń na różne konferencje, sympozja czy firmowe prezentacje. Skąd tylko brać czas na to wszystko?

W większości opowiadam ludziom jak zorganizować w firmie tak zwany wewnętrzny system kontroli. My musieliśmy to zrobić, bo moja firma jest notowana na amerykańskiej giełdzie, a tam dwai panowie senatorowie (Sarbanes i Oxley) wpadli na pomysł, aby coś takiego wymagać od wszystkich firm. Ta ich zachcianka, która kosztuje firmy grube miliony, znana jest pod nazwą Sarbanes&Oxley Act, lub krótko SOX. A że Unia Europejska też postanowiła pójść śladem Amerykanów masterkując bardzo kiepsko tak zwany Euro-SOX, więc niepokój w Europie jest spory i stąd to zainteresowanie wewnętrznymi systemami kontroli. Ludziska chcą wiedzieć co ich czeka i chłoną moje Sox-owe opowieści.


Już mi się nie chce gadać o tym SOX-ie. Na dodatek myślałem, że jak raz zrobię slajdy to będę ich używał przy każdej okazji. A tu trzeba na każdą konferencję przygotować nowe slajdy. Niby temat ten sam, ale raz mam mówić o doświadczeniach z wdrożeniem, inny raz o korzyściach z niego wynikających, albo o czymś tam jeszcze. Na dodatek mój Fan-Club - to ludzie którzy w firmach nie mają chyba nic do roboty, bo chodzą na wszystkie konferencje - odwiedza mnie na każdej imprezi
e i nie mogę im opowiadać za każdym razem tego samego.

Kiedy wiec niedawno zaprzyjaźniona firma zaproponowała mi odczyt na dowolny temat nie zwlekałem ani chwili. Postanowiłem przedstawić ten wewnętrzny system kontroli z nieco innej pozycji i powrócić do bardzo ważnej i niestety już nieco zapomnianej wartości jaką jest zaufanie. Otóż w czasach powszechnego kontrolowania wszystkich i wszystkiego o zaufaniu mówi się rzadko. Jeżeli powiesz surowemu audytorowi, że Twoją kontrolą w danym zakresie jest zaufanie to masz od razu strasznie ujemną krechę jak stąd do nieba.

Czy jednak naprawdę można kontrolować wszystko? Pomijając już olbrzymie koszta takiej totalnej kontroli sadzę, że jest to po prostu niemożliwe. Obserwując rozwój w naszej firmie stwierdzam, że te kontrole, które w ostatnich latach wdrożyliśmy, wcale nie poprawiły naszej sytuacji. To znaczy pozornie mamy przejrzystość wszystkich ważnych procesów i czynności, ale tak naprawdę sytuacja wcale nie jest lepsza niż była. Obawiam się, że punktowo nawet może być grosza niż przedtem. Kontrole niestety zwalniają ludzi z odpowiedzialności jaką są moralnie obarczeni, jeżeli im ufasz.

Sadze, ze bez zaufania nasze życie prywatne jak i również firmowe jest absolutnie niemozliwe. Zaufanie to podstawa wszelkiej działalności. Nawet najlepszy system kontroli nie jest w stanie zastąpić zaufania. Zarządzanie poprzez zaufanie jest bardzo wydajne i przy umiejętnym stosowanie szalenie skuteczne.

To wcale nie znaczy, że rozsądne jest ufać wszystkim i w każdej sytuacji. Taką postawę naz
wałbym raczej naiwnością. Zaufanie funkcjonuje tylko wtedy, gdy mamy dobrze sprecyzowaną strategię obdarzania zaufaniem i wypowiadania nieufności.

W takim tez sensie przygotowałem slajdy tudzież mowę i ruszyłem na imprezę. Pełen zaufania do organizatora, że ten zadba o godziwe lokum na tych kilka godzin. Firma zaprosiła nas do poniemieckiego, wysokiego na wiele pieter bunkra, którego od wojny jeszcze nie udało się zburzyć. To nietypowa lokacja, ale - pomyślałem - może pasuje do firmy zajmującej się bezpieczeństwem.

Jak bardzo myliłem się okazało się zaraz po przybyciu. Coś tam nie zadziałało jak trzeba i w tym surowym bunkrze było bardzo zimno. Wręcz lodowato bo chyba tylko około 9-10 stopni. Referaty wygłaszaliśmy w płaszczach i kurtkach do przemarzniętej publiczności. Po każdym odczycie robiliśmy nieplanowaną przerwę i organizator serwował gorąca herbatę. Wobec tego stanu rzeczy musiałem mocno skrócić moją prezentację i wzbogacić ją o elementy ruchowe. Wyszło to nawet fajnie i miałem wraz z tymi 40-stoma przemarzniętymi słuchaczami dobrą zabawę. I zapewne wszyscy zapamiętają ten odczyt na długo.
Ku memu wielkiemu zdziwieniu nikt nie opuścił imprezy przed końcem. Humory były niezłe
i marzliśmy razem bardzo solidarnie. A ile żartów na temat zimna, lodu i pokrewnych tematów opowiadaliśmy sobie!

Ta konferencja bezpieczeństwa znana jest w branży pod nieoficjalną nazwą "góra lodowa"! ;)