
Anglia uchodzi w powszechnej opini za kraj wyjątkowych znawców i smakoszy herbaty. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu na Trafalgar Square ustawiono przeszło 70 tysięcy filiżanek. Ponoć tyle herbaty wypija w trakcie swego życia przeciętny anglik.
Tym bardziej trudno zrozumieć prawie całkowity brak specjalistycznych sklepów z herbatą. Sklepów w których można kupić te Assamy, Darjeelingi, Ceylony czy Yunany dobrej jakości (FTGFOP czy GBOP), sklepów w których pojęcie First Flush bynajmiej nie jest obce. Oczywiście herbata w supermarketach jest, ale tam sprzedają wyłącznie produkty masowe.
Chociaż schodziłem niejedne buty na niezliczonych londyńskich ulicach, to z trudem znalazłem dwa takowe sklepy. Jeden to Twinings przy Strand 216. Owszem jest tam trochę herbat tej firmy. Większość z nich to tak zwane Blend, czyli mieszanki różnych gatunków. Czystych, porządnych herbat tam nie ma.

Oczywiście herbatę też prowadzi Herrods. Można tam kupić raz puszkę firmową Herrodsa, ale po za tym nie polecam, bo drogo. Tam płaci się za tę nazwę.
Ten brak małych specjalistycznych sklepów z herbatą zdumiewa mnie nieco, bo w mieście dużo mniejszym i bez takiej tradycji picia herbaty, jakim jest Wiedeń, znam osobiście siedem czy nawet osiem sklepów oferujących duży asortyment czarnych, zielonych i owocowych herbat. Ceny raczej wysokie, ale tak to już jest, że jakość sporo kosztuje.
Toffee
Najlepsze Toffiee to te firmy Thortons. Drogie, ale naprawdę wyśmienite. Można je kupić w firmowych sklepach tej firmy, przy Oxford Street, albo w maleńkim sklepiku w przeuroczym Covent Garden.
1 komentarz:
Londyn bardzo mnie sie podoba, ale nie nalezy do miast (jak np. Wieden) do ktorego chcialabym znowu i znowu wracac
Prześlij komentarz