piątek, sierpnia 14, 2015

Feralny piątek

Słowo usprawiedliwienia. Ten post miał się ukazać trzynastego lutego. To jest taka rozmowa w myślach z przyjacielem z dawnych młodzieńczych lat. Napisałem tego posta rzeczywiście tego dnia późnym wieczorem. Byłem jednak zbyt zmęczony aby jeszcze zrobić konieczne poprawki. Chciałem je wykonać następnego dnia, ale jakoś tak czas zleciał aż do dzisiaj. Dlatego publikuję ten zimowy tekst dopiero teraz pod koniec jakże upalnego lata.

Wiesz kilka dni temu jadąc do pracy usłyszałem w radiu, że właśnie mamy trzynastego i do tego piątek. I tak nagle przypomniał mi się ten nasz piątek. To też był trzynasty. To chyba był luty. Pamiętasz?

Zima była tamtego dawnego roku bardzo ostra. Sporo śniegu i siarczysty mróz. Taka prawdziwa zima, nie taka nijaka, jak te teraz. Byliśmy w szkole tego dnia, gdy nagle postanowiliśmy dać dyla. Niestety nie pamiętam na której lekcji to było i dlaczego aż tak szybko opuszczaliśmy szkołę. A ty pamietasz? Decyzja była raczej na pewno bardzo spontaniczna, bo spakowaliśmy nasze teczki tuż przed końcem przerwy. Wyjście ze szkoły głównym wejściem nie było możliwe, bo nauczyciele tam pilnowali, a może woźny. Postanowiliśmy więc wyskoczyć z klasy przez okno. Nie było to trudne, bo klasa była na parterze i okna były tak może nieco ponad metr nad ziemią. Tuż za oknen zaczynało się takie mocno strome zbocze, a na jego końcu był dość wysoki płot. Tak więc wyskoczyliśmy przez to okno w klasie i zaczęliśmy się szybko wspinać na to zbocze. Niestety to pokryte śniegiem zbocze było bardzo śliskie. Powoli wdrapywaliśmy się, ty chyba kilka razy zjechałeś z powrotem prawie na sam dół. Ja też walczyłem rozpaczliwie. W między czasie już zaczęła się następna lekcja. Wszyscy uczniowie ale niestety też nauczyciele, wrócili do klas. A my walczyliśmy nadal w pocie czoła z tym zboczem. Chyba cała szkoła przyglądała się naszym zmaganiom. Zapewne również i nauczyciele. Nie tylko z klas na parterze byliśmy dobrze widoczni. Również klasy na piętrze mogły nas świetnie obserwować. Może nawet lepiej. Nie oglądałem się wprawdzie do tyłu, ale czułem te spojrzenia i ten śmiech, który zapewne nam towarzyszył. A ty zerknąłeś może do tyłu? Widziałeś czy się z nas śmiali, czy może patrzyli na nas z zazdrością i podziwem? 

W końcu dotarliśmy wykończeni do płotu i jeszcze dobrą chwilę zajęło nam jego pokonanie. Potem szwędaliśmy po niedalekim lasku, poszliśmy na plażę i dopiero później wróciliśmy do miasta. Wagary były tym razem całkiem kiepskie. Snuliśmy się tak naprawdę bez celu, tak tylko po to aby czas w końcu minął. Zmarzliśmy przy tym solidnie. Humory mieliśmy nie najlepsze, bo przeczuwaliśmy, że tym razem ta eskapada nie przejdzie nam na sucho.

I tak też się stało. Nie pamiętam już czy to szkoła zadzwoniła do naszych rodziców i wezwała ich z nami następnego dnia, czy dopiero następnego dnia jeszcze przed pierwszą lekcją wezwała nas wychowawczyni i kazała przyjść z rodzicami do dyrektora. Dobrze pamiętam tylko tę scenę w gabinecie u dyrektora. Dyrektor, wychowawczyni, nasze mamy i my. Dyrektor był wściekły i wygłosił groźną i długą mowę. Mówił, że dla takich jak my nie ma miejsca w tej szkole. Jak nie chcemy się uczyć, lub nam się ta szkoła nie podoba to on nas nie będzie zmuszać. Chodzić do takiej szkoły to wyróżnienie, a my, zamiast uznania dla tego przywileju, tak strasznie się zachowujemy i uciekamy ze szkoły na oczach wszystkich. On tego w ogóle nie może zrozumieć. Ty podśmiewałeś się pod nasem w trakcie dyrektorskiej reprymendy, pamiętasz? W końcu dyrektor postanowił nas zawiesić w prawach ucznia na trzy dni. To było pomyślane jako kara i poważne ostrzeżenie dla nas, no i czas do namysłu. Mieliśmy zastanowić się, czy nadal chcemy chodzić do tej szkoły. Oczywiście nie chcieliśmy, ale już wtedy jako młodzi ludzie wiedzieliśmy dobrze, że nie zawsze można mówić co się myśli. Czego jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy to tego, o ile dalsze nasze życie bez skończonej szkoły byłoby trudniejsze - nawet dzisiaj nie chcę o tym myśleć, co by było gdyby nas naprawdę wywalili z tej szkoły. Jednak chyba już wtedy rozumieliśmy, że pomimo naszej niechęci do uczęszczania do szkoły - przecież można spędzać czas na tak wiele dużo przyjemniejszych sposobów - rozsądnej alternatywy dla nas nie ma.

I tak po trzech dniach i to tylko dzięki naszym dzielnym mamom wróciliśmy do szkoły i to był na szczęście koniec tej afery. Dalsze obyły się już bez zawieszania. ;) 

Jadąc do pracy zastanawiałem sie w którym roku to było. Chyba byliśmy w drugiej klasie wtedy? Lepiej może jednak nie wspominać ile lat już od tego czasu minęło, bo to czasy strasznie odległe.

6 komentarzy:

Wildrose pisze...

Z pewnością nie były to przyjemne wagary, wyobrażam sobie jak się czuliście wiedząc, że wszyscy Wam się przyglądają... chyba lepiej ukarani być nie mogliście.

Ale swoją drogą jaka dziwna jest ta ludzka pamięć, niektóre fakty pamięta sie, innych zupełnie nie, nawet do tego stopnia, że czasem ja osobiście mam wrażenie, że ktoś mi coś wmawia, czego nie było. No a niektóre fakty pamiętam doskonale a inni zupełnie nie wiedzą o czym mówię, to dopiero katastrofa...

pozdrawiam :)

Krzysztof pisze...

@Aniu, tak, nasza pamięć jest nieco wybiórcza i każdy pamięta coś tam z przeszłości ale pamiętamy nie zawsze to samo. Ja zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, żebym mówiłto, co moja pani twierdzi. ;)

Właśnie sprawdzam też czy kolega z tamtego zdarzenia też je jeszcze pamięta. Ale chyba tak.

Pozdrawiam

Unknown pisze...

Były dwa piątki trzynastego.Ten tutaj opisany był 13.02.1971 i jak ja pamiętam było nas trzech-trzecim był Wojtek Z. i to był chyba jego pomysł.Akcja była błyskawiczna,warunki fatalne-strome zbocze pokryte oblodzonym śniegiem ale się udało zwiać.Co potem robiliśmy nie pamiętam.Za to pamiętam przemowę Dyrektora:najpierw wyrzuci nas na zbity pysk,potem porozrzuca nas po całym Trójmieście następnie po szkołach w Gdyni,póżniej po różnych klasach a skończyło się na trzydniowym zawieszeniu i warunkowym zostawieniu.Miesiąc póżniej 13.03 też był piątek a nas było pięciu.Oprócz starej ekipy był jeszcze Nikos i chyba Andrzej.Jakaś nauczycielka zauważyła nas przy 18-tce i doniosła.Przemowa Dyrektora taka sama jak za pierwszym razem i wtedy mnie to śmieszyło.Pawlak miał w ogóle złote serce bo miał jeszcze kilka okazji żeby nas wyrzucić i to o wiele poważniejszych niż niewinne wagary.Tego nie opiszę bo jest czego się wstydzić. Pozdrowienia J. P.S.Odnależli się Doktor i Boguś

Krzysztof pisze...

@January, no widzisz, jak tak razem poszperamy w pamięci, to sobie nawet co nieco przypomnimy i ze strzępków powoli wyłania się trochę historii. Tak Pawlak był dobrym człowiekiem, który rozumiał nasze wyskoki.

Pozdrów Doktora i Bogusia ode mnie.

marga77 pisze...

usmialam sie :)

Krzysztof pisze...

@Marga, i o to chodziło. :)