wtorek, lipca 14, 2020

Politycy udają, że mogą kształtować przyszłość

W trakcie kampanii wyborczej politycy odegrali taki show i udawali, że mogą decydować o przyszłości. A tak na prawdę to niewiele mogą. Wielkie zmiany, takie jak kryzys klimatyczny i ekonomiczny, automatyzacja pracy i dominacja sztucznej inteligencji, Pojawią się w Polsce niezależnie od tego czy tak zadecydują politycy. To globalne trendy, na które taki mały kraj jak Polska nie ma praktycznie żadnego wpływu. To znaczy politycy polscy poprzez ignorowanie, czy wręcz negację tych zmian, mogą znacznie pogorszyć sytuację kraju. 

Edwin Bendyk tak mówi o tym fenomenie:

„[politycy] udają, że mają wpływ na bieg spraw, oni udają suwerenność. Mimo tego ciągłego gadania o "odzyskiwaniu podmiotowości" przez Polskę, to polityka prowadzona przez PiS ma coraz mniejszy wpływ na cokolwiek, jeśli wziąć pod uwagę rzeczywiste problemy, poczynając od samego wirusa, a kończąc na międzynarodowym kapitale. Nasza gospodarka po 2015 roku - mimo tej całej retoryki repolonizacji - była napędzana coraz większą integracją z gospodarką zachodnią, głównie niemiecką, wystarczy na statystyki popatrzeć. Czyli - mówiąc językiem prawicy - stajemy się coraz bardziej kondominium i podwykonawcą. Oni przecież znają te liczby i wiedzą, że nie udało im się odzyskać wpływu na nic ważnego. Że nie potrafią zmieniać rzeczywistości.”

Aby zakryć tę niemoc w kampanii mówiona sporo o tematach zastępczych. Straszono bardzo gorliwie LGBT, wzdychano do polskiej rodziny jako wzorca wszelkiego dobra. No i przede wszystkim ogłoszono polskość jako wartość absolutnie nadrzędną. W przyszłości wszystko musi być polskie, bo tylko polskie jest dobre i właściwe. Zohydzano z kolei wszystko co jest niepolskie. A kto decyduje o tym co jest polskie? Ten przywilej zawłaszczył pis i decyduje arbitralnie o polskości. Polskie jest wszystko co przytakuje pisowskiej polityce. A wszyscy co się z pisem nie zgadzają to niech się wyniosą gdzie indziej.

Ta mania polskości prowadzi do totalnego braku realizmu. Zamiast rozsądku pojawia się emocja i absurdalne poczucie własnej wyjątkowości, poczucie bycia czymś lepszym z samego faktu bycia Polakiem. Tutaj znowu przytoczę słowa Edwina Bendyka:

„myśmy upadali wtedy, kiedy wypieraliśmy świadomość zagrożeń i nadchodzących kryzysów. Tak było w XVII wieku, kiedy w zmieniającym się świecie próbowaliśmy trwać jako mocarstwo zbożowe oparte na pracy folwarcznej. Po co stawiać pytania o sens tego modelu, przecież działa, nam nie są potrzebne żadne światowe nowinki - tak można streścić szlachecką publicystykę tych czasów.  Dokładnie tak samo było w ostatniej kampanii wyborczej.„
Polecam ten ciekawy wywiad z Edwinem Bendykiem.

Podobnie wypowiada się profesor Friszke o tej polskiej tendencji do samozniszczenia się:

„Polska przez większą część XVIII w. poniosła ogromne straty, niszcząc oświatę, zdolność modernizowania gospodarki, burząc instynkty państwowe, a wszystkiemu towarzyszyła „wiara” w sarmatyzm, doskonałość i niezmienność własnego stylu życia, wierzeń, także religijnych. Potem już z pewnego poziomu nie udało się dźwignąć państwa tak, aby wytrzymać nacisk Rosji i innych państw zaborczych. Dlatego dziś atak na elity, na nauczycieli, lekarzy, prawników, specjalistów z wielu dziedzin jest uderzaniem w podstawę trwania narodu i jego kultury.”
Więcej o jego refleksjach na temat ostatnich wyborów można przeczytać tutaj

Brak komentarzy: