
Chyba jednak nie każdy z nas chciałby naśladować Lewisa Pugha i pływać w morzu polarnym. A tak, Lewis pływa w Arktyce, a dokładnie na biegunie północnym. Lewis skoczył z kry lodowej do morza o temperaturze minus 1,7 stopnia (!) i przepłynął jeden kilometr. Prawie 19 minut w lodowatej wodzie! brrrrr, zimno mi na samą myśl o tym.
Po co ten szaleniec to robi? - zapytacie z pewnością. A po drugie tam przecież nie można pływać. Biegun północny zalega przecież bardzo gruba pokrywa lodu. To tam Amudsen, Nansen i inni śmiałkowie na początku 20 wieku wędrowali przecież pieszo. Otóż tak było przed laty. A teraz to lód na biegunie już nie taki gruby i sporo tam otwartego morza. To efekt globalnego ocieplenia w ostatnich latach. Właśnie dlatego Lewis - pływak ekstremalny i jednocześnie działacz na rzecz ochrony środowiska - skocze do tej lodowatej wody. On chce swymi spektakularnymi wyczynami wstrząsnąć światową opinią i pokazać jak wielkie zmiany zachodzą w przyrodzie w skutek globalnego ocieplenia.
Tak pozornie odległe od siebie zjawiska jak zanik pokrywy lodowej na biegunie północnym i upalnie październikowe dni we Wiedniu mają chyba bardzo wiele wspólnego. Oba te zjawiska są prawdopodobnie wynikiem globalnego ocieplenia.
1 komentarz:
Kapile w takiej lodowatej wodzie to samo zdrowie, hartuja organizm i ponoc nie choruje sie po nich. Tak mawiaja nasze baltyckie, trojmiejskie Morsy!
Ale do tego trzeba sie przygotowac. Sama czesto jak mam mozliwosc korzystam z zimnej kapili, zwykle z ceplych zrodel biegne do zimnych (w Blatyku zima nie bylam i nie bede, choc kto wie) i nie wiem dlaczego zwykle znajduje sie tam sama.
Nikt nie chce ze mna...
A to ocieplenie klimatu hmmm to powazna sprawa, choc wierzyc sie nie chce bo w Polsce niestety lata coraz krotsze a najdluzej trwa pora nie wiadomo jaka.
Prześlij komentarz