wtorek, czerwca 17, 2008

Wiedeński cud

Od meczu z Polską w poprzedni czwartek cała Austria oczekiwała na cud wiedeński. Naród modlił się do kogo kto potrafi, zaklinał wszelakie świętości, oczekiwał powtórki zdarzenia z bardzo dalekiej przeszłości (wygrana w Cordobie przed 30 laty), przywoływał duchy dobre i takie sobie na pomoc i gotów był oddać swą duszę prosząc o tylko jedno - musimy w poniedziałek wygrać z Niemcami!

Cudu niestety nie było i życie tutaj powolutku wraca do normy.
I pewnie dobrze, że ten cud nie wydarzył się, bo wtedy ci biedni Austriacy kompletnie straciliby poczucie realizmu. Oni i tak po nawet drobnych sukcesach przeceniają skrajnie swoje możliwości i sądzą, ż
e są już absolutnie najlepsi na świecie.

Przecież już nawet remis z Polską wywołał u nich skrajne poczucie własnej siły i totalną euforię. Z reguły krótko potem przegrywają i popadają wtedy w skrajny pesymizm, a samokrytyce nie ma końca. Na szczęście jest w tym wszystkim pewna doza humoru i dystansu do samych siebie, o czym świadczy to zdjęcie obok. ;)))

Wygrana z w tym roku bardzo słabymi Niemcami mogłaby więc poważnie zaszkodzić psychicznemu zdrowiu tego narodu. A tak nie ma cudu i nie ma problemu. ;)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja jednak liczyłam na ten cud, podobnie jak na nasz z Chorwacją ... no cóż ... pozostało mi tylko kibicowanie Holandii.

Anonimowy pisze...

Wiele narodów jest takich dumnych z siebie m.in. Anglicy, Polacy, Amerykanie, ale ze Austriacy - nie wiedziałam. W każdym razie ja trochę żałuje, ze nie wygrali z Niemcami, którym pora dokopać - ciekawe kto to zrobi?

Anonimowy pisze...

i tak to niekiedy cuda są zgubne, a ich brak błogosławienstwem:)-daw