wtorek, października 30, 2007

Master Switch

Mój syn mieszkał dobre kilka lat w Anglii. Bardzo szybko nasiąkł tam tymi dziwacznymi brytyjskimi zwyczajami. Jednym z nich jest "master switch".

Ta przesadna troska o bezpieczeństwo to jeden z bardzo rozpowszechnionych brytyjskich zwyczajów. Tam w każdym domu, z reguły gdzieś przy wejściu, jest taki master switch, którym można wyłączyć prąd w całym mieszkaniu. Ba, tam nawet przy każdym gniazdku jest taki switch , którym można wyłączyć prąd. Niedoświadczony obywatel z kontynentu (tak to Anglicy określają Europę) dziwuje się nie raz dlaczego światło nie włącza się albo jakieś tam urządzenie nie działa. Chwilę to trwa zanim na to wpadnie, że najpierw trzeba tego switcha przełączyć.

Syn ciągle skarży się na brak tego master switcha u nas i przed wyjściem z domu biega po mieszkaniu i wyciąga wszystkie wtyczki z gniazdek. Potem masa roboty aby te wszystkie urządzenia znowu podłączyć. Mruczy on przy tym coś o wyższości systemu brytyjskiego nad kontynentalnym. A ja dziwuję się jak to szybko można przejąć dziwaczne zwyczaje.

Czasami jednak żałuję, że sam nie mam takiego master switcha. Nie, nie potrzebuję go do prądu. Przydałby się jednak taki pstryczek aby przynajmniej na chwilę wyłączyć się z życia. Pstryk i wszystkie kłopoty, problemy, ten cały balast który ciągniemy za sobą przez życie zniknął. Opróżnić choćby na chwilę głowę od tego nawału myśli donikąd prowadzących, od tej codziennej przyziemności i z tak lekką głową wznieść się w obłoki, spojrzeć z góry na to nasze życie i może nawet zacząć je na nowo, trochę inaczej. Bo jak twierdzą spece od psychologii "nigdy nie jest za późno"!

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja tam nie mam master switcha, ale przed wyjazdem po prostu wykręcam bezpieczniki :-)

Krzysztof pisze...

Marcin, a co robisz z lodówką czy zamrażarką? Albo jak chcesz nagrać jakiś program pod twoją nieobecność?

marga pisze...

ja wlasnie tak robilam, jak Marcin Maj, przedtem rozmrazalam zamrazarke, a programy nagrywali znajomi, w Ffm mam etazowe, gazowe ogrzewanie i zima nie moge wylaczyc bezpiecznikow, co by dzialalo, zeby rury nie zamarzly...ten switch do glowy, tez by i mnie sie przydal :)))

Anonimowy pisze...

Oj, ja też bym potrzebowała takiego switcha ... najlepiej natychmiast ;) Jak już opracujesz sposób na totalne wyłączenie, daj znak ... Jest wprawdzie tzw. "reset", ale następnego dnia strasznie boli głowa ;)))

Krzysztof pisze...

@Froasia, Oj strasznie boli głowa. Nie, ten "reset" to nie jest dobra metoda. To nie switch tylko potężny młot z opóźnionym działaniem. ;o)

Podobno medytacją można dojść do takiego stanu wyłączenia. Mnie się to nigdy nie udało. ;-((

Anonimowy pisze...

A USA tez sa takie rozne dziwaczne wynalazki. Jedna bardziej, drugie mniej przydatne. Prad oczywiscie mozna wylaczyc w calym domu, mozna tez za pomoca pstryczka, wylaczyc piec w piwnicy, czy uzyc telefonu komorkowego do wlaczenia ogrzewania , gdy na przyklad jest sie w drodze powrotnej do domu.

jazzowa pisze...

Urządzenie to jest mi zupełnie obce.. i prawdę powiedziawszy w stosunku do prądu jest mi jakby zbędne...

Natomiast taki pstryczek życiowy to faktycznie przydałby się czasami...
Choć na chwil kilka... Szczególnie kiedy zbyt dużo wszystkiego się nazbiera.. i człek nie może oddechu złapać... byłoby "pstryk"....

Tylko kto zrobiłby drugie - włączające "pstryk"....
hmm... musiałoby być to chyba jakieś ustawienie automatyczne czasowe...
;o)

pomarzyć dobra rzecz...

Anonimowy pisze...

Taki master switch to dobra sprawa. :)

Anonimowy pisze...

i ja niedługo w tamtr "rejony" jadę, więc nasiąknę przez chwilę:)-dewaluacja

Anonimowy pisze...

Tak ciekawie napisales o Londynie, w ktorym nigdy nie bylam, ze az mam ochote odwiedzic, pospacerowac i wypic piwo (choc nie lubie) w jakims pubie.
Ten switch faktycznie niezla sprawa, wszyscy to chyba znamy, wychodzac na dluzej latanie i szukanie: co kto i gdzie w domu zostawil w gniazdku.
Ksiegarni londynczykom takze zazdroszcze, bo co ja nabiegalam sie po Gdyni aby kupic przed wyjazdem do Wloch dobre przewodniki na przyklad, dobry slownik czy jakies programy do nauki wloskiego... niestety wybor w kraju marny w koncu kupilam w internecie ale czekalam dlugo.
Juz nie wspomne o innych dziedzinach jakich wsponiasz piszac o ksiazkach.
Sorry ze ja tutaj pisze a nie pod tematycznymi postami, ale jest to ostatniTwoj londynski post, wiec jest mi tak najwygodniej podsumowujac :)

Krzysztof pisze...

@wildrose, to milo, ze komentujesz, a gdzie to nie takie wazne.

Tymi ksiazkami, i nie tylko, to faktycznie Londyn mnie zachwyca. Ale co z tego, jak i tak nie mam czasu na ich czytanie ;-(