Ostatnio wiele słyszy się o podzielnej uwadze (partial attention) jako jednej z metod radzenia sobie z lawiną informacji. Czy jednak dzięki tej metodzie naprawdę możemy kontrolować ten nadmiar informacji?
Podzielność uwagi powoduje, że zamiast skupić się na jednym temacie, ale za to porządnie śledzimy wiele z nich. Zamiast przeczytać jeden blogową notkę czy artykuł przeskakujemy przez tekst kilku czy kilkudziesięciu gnani potrzebą ogarnięcia wszystkiego. Niektórzy czytają - i odpowiadają codziennie na 500 maili i blogowych postów. Czy jednak jesteśmy naprawdę w stanie przeczytać i przeżyć wszystko co dzieje wokół nas? Chyba nie. Nawet jakbyśmy się nie wiem jak starali, to przyrost informacji jest tak olbrzymi, że raczej nie damy rady.
Głównym motorem pchającym nas w objęcia podzielnej uwagi jest potrzeba bycia "in". Musimy o wszystkim wiedzieć, we wszystkim brać udział i naturalnie wtrącić nasze trzy grosze. W ten sposób zmuszamy się sami do natychmiastowego przerabiania informacji. Podłączamy się do olbrzymiej ilości kanałów informacyjnych w webie (Netvibes, Google Reader czy inne) lub nawet na komórce. Obserwujemy się na blipie czy twitterze, aby natychmiast zareagować na to co robią inni. W ten sposób jesteśmy bez przerwy "in", otrzymujemy najnowsze informacje i błyskawicznie odpowiadamy na nie. Inni znowu reagują na nasze komunikaty i tak zalewamy się wzajemnie informacjami, nie zawsze (czy aby w ogóle?) dodając do tego jakąś nową wartość. A może samo to krążenie informacji jest już pewną wartością?
Ja nie jestem bynajmniej przeciwnikiem różnych współczesnych narzędzi do przerabiania informacji. Sam używam je bardzo chętnie. One naprawdę mogą nam ułatwić życie. Jednak ich niewłaściwe użycie prowadzi do jeszcze większego zalewu informacją i nieefektywności jak w przypadku klasycznych metod.
Może tak jak we wszystkim innym w życiu chodzi i tu też o to, aby zachować umiar. Może koncentracja na jednym jedynym temacie w danym momencie to za mało. Zamiast jednak gonić za wszystkimi trzeba skupić się na tych kliku dla nas ważnych tematach. Ustalanie priorytetów to baza rozsądnego zarządzania czasem i jedyna szansa, aby nie zgubić się całkowicie w tym nadmiarze informacji. Nie próbujmy przekroczyć naszych fizycznych granic, bo to może skończyć się tylko absolutną porażką poprzez wycieńczenie ciągłą gonitwą za tym czego nam nie udało się zrobić!
Nieco więcej na ten temat napisała Linda Stone w notce zamieszczonej w Huffingtonpost. Linda poleca wszystkim specjalistom od podzielnej uwagi, aby jednak od czasu do czasu używali wyłącznika swych komputerów i innych gadżetów. ;)
Niekiedy też dobrze jest, jeżeli sobie uświadomimy, że nie wszystko co jest aktualnie modne jest odkryciem ostatnich lat. Również i temat podzielnej uwagi ma dużo dłuższą historię niż web 2.0, który - jak nam się wydaje - stworzył ten nawał informacji. Linda Stone wymyśliła już w roku 1998 pojęcie ciągłej podzielnej uwagi.
Temat ten jest jednak znany od wielu, wielu lat. Już w latach siedzemdziesiątych Alvin Toffler, znany pisarz, socjolog i futurolog amerykański, pisał w swej znanej książce "szok przyszłości" o przeładowaniu informacją i z tego wyłaniających się problemów. Tak, tak wystarczy tylko na chwilę skupić uwagą na jednym bardzo ciekawym temacie jakim jest historia. A niej odkryjemy, że nasze problemy znane były już przed bardzo wielu laty. ;)
9 komentarzy:
Ciekawe... tak to fakt, jesetsmy jak ludzie renesansu, chcemy znac i wiedziec wszystko, ale czy to zle? Ze nam sie chce, ze za czyms gonimy? Moze i rozwijamy sie dzięki temu, przecież każda informacja nas wzbogaca, czegoś uczymy sie.
Przeciez jak nam sie przestanie chciec, to bedzie oznaka, ze poddalismy sie. I zaczniemy sie szybko cofać... /to a propos tego co napisal Tatarkiewicz w tym poscie/
Podzielność uwagi... to moja bolączka, niestety nie umiem, az tak swojej uwagi dzielić jakbym chciała. W związku z tym, jak siedzę przy kompie to tylko on... ale jak czytam i coś tłumaczę, to muszę mieć otwarty słownik ang-pol, syntezator mowy bo nie wiem np. jak wymawia sie prawidłowo np. słowo: partial... no i nic więcej...
Dziękuje, przepraszam, ze oderwałam Ciebie od pracy, miłego poniedziałku i calego tygodnia :)
Pamiętam jak bardzo przeżywałam, kiedy wróciłam z USA po trzech tygodniach nie bycia "in" i usłyszałam w telewizji, że ciągle ktoś mówi o 40tym piętrze w Hotelu Marriott, a ja nie rozumiałam aluzji (czując że to aluzja). Opanowała mnie prawie furia. Natychmiast zadzwoniłam do znajomych i spytałam, o co chodzi. To jest cholerne uzależnienie od informacji ... wszelkich.
@Wildrose, Oczywiście, że szerokie zainteresowania są bardzo wskazane. Niekoniecznie jednak trzeba robić wszystko na raz, bo aż tak podzielnej uwagi to jeszcze nie mamy.
@Fro, a ja z zasady w trackie urlopu odcinam się od wszelakich mediów. Nie słucham radia nie oglądam telewizji i nie czytam gazet. I jeszcze nikt nie miałem wrażenia, że coś straciłem. ;)
Fro: Ja nadal nie wiem o co chodzi z tym 40piętrem a nigdzie nie wyjeżdżałam :)
Czytajac pierwsze zdania Twojego wpisu, pomyslalam sobie "typowy facet":), chociaz wiem, ze o szersze zjawisko Ci chodzilo.
Faktem jednak jest, ze kobiety maja wieksza zdolnosc dzielenia uwagi niz plec brzydka. Pozdrawiam.
@Ania, Tak kobiety potrafią troszczyć się o dom i być atrakcyjne i wiele wiele innych tematów. Może dlatego mężczyźni próbują te niedostatki nadrobić czytając po 600 maili i 900 blogowych postów. Bo o kobitach to robiących jeszcze nie słyszałem. ;)
Krzysztof-echhh, mezczyzni zawsze ida na latwizne:)
ostatnio tylko czytam i nie komentuje, a bo jakos tak zatwardzenie mozgu mam :\
@Ania, no może nie zawsze, ale sporadycznie zdarza się nam to. ;')
@Marga, rozumiem dobrze. I ja nie zawsze mam siły na komentowanie. ;)
Prześlij komentarz