Przyglądając się tej orgii różnorakich serwisów socjalnych, których główną ideą jest ujawnienie możliwie dużej ilości informacji o sobie, zastanawiam się jak szalenie świat zmienił się w ostatnich pięćdziesięciu latach.
Jeszcze dobrze pamiętam czasy kiedy "1984" Orwella wywoływał dreszcze strachu u czytelników. Wszyscy bali się strasznie tego nieustannego obserwowania, bycia pod ciągłą kontrolą. Jedno z głównych zagrożeń, które przerażało ludzi w tych nie tak znowu odległych czasach to była wizja totalitarnego systemu, który nieustannie kontroluje wszystkie poczynania obywateli.
Jednak rok 1984 minął, nic specjalnie złego się nie wydarzyło więc i ludzie przestali się bać. Ich nastawienie do obserwowania, do prywatności zmieniło się chyba wręcz radykalnie. No bo jak inaczej wytłumaczyć ten fenomen socjalnych sieci?
Blogowanie to przecież nic innego jak informacja o nas dla wszystkich. Bez większych oporów piszemy o naszym życiu, o naszych myślach i przeżyciach. Serwisy takie jak Mybloglog (ale to nie jest jedyny taki serwis) ujawniają jednoznacznie, jakie inne blogi odwiedzamy.
Szczytem tej paranoi są dla mnie mini- czy mikro-blogi. Te wszystkie Twittery, Tumblry czy Blipy to dopiero kopalnia wiedzy o nas. Zakładając konto na Blipie rzuciły mi się w oczy dwie grupy: "Obserwujący" i "Obserwowani". Jak zrozumiałem ze wstępnej informacji głównym celem tego serwisu jest informowanie innych o tym co robimy, gdzie jesteśmy, jakie strony czy wideo aktualnie oglądamy, co słuchamy itd. Do zamieszczania tych informacji można też stosować najprzeróżniejsze kanały jak komunikatory, maile czy smsy. A obserwujący są natychmiast informowani o wszystkim co dotyczy obserwowanego przez nich obiektu.
Ludzie! W jakich czasach my żyjemy! Informacje raczej ukrywane kiedyś przed ciekawością obcych teraz są publikowane dobrowolnie i bez przymusu dla wszystkich! Jednocześnie zamieniliśmy się w detektywów, śledzących nieustannie kroki innych.
Służby wywiadowcze oniemiały z wrażenia. W pierwszym momencie miały wrażenie, że oto otwiera się przed nimi współczesne Eldorado. Ludzie sami przynoszą im informacje, które dotychczas musieli mozolnie z dużym nakładem pracy zbierać. Pewnie niektórzy już zaczęli martwić się o swoje miejsce pracy. Jak to tak dalej będzie, to oni będą niepotrzebni! Szpiedzy wnet jednak zauważyli, że to informacyjne Eldorado to taka mała pułapka. Ten wspaniały świat informacji zaczął przysypywać ich swym bogactwem. Takiej nawału informacji nie jest w stanie przerobić nawet NSA!
Jaki będzie następny krok? Ano myślę, że niedługo każdy będzie biegał z kamerą (a chyba z kilkoma, bo widok musi być przecież panoramiczny) i mikrofonem na głowie. Każda chwila naszego życia znajdzie się natychmiast na "MyLiveBlog" (Tytuł zastrzeżony przez mnie ;) ) i będzie dostępna online dla naszych obserwatorów.
PS. Ponieważ technologia rozwija się eksponencjalne to wnet pojawią się czytniki myśli, a wraz z nimi .....
17 komentarzy:
Masz racje z tym wszystkim, ze piszemy o sobie, otwieramy sie na swiat jak nigdy dotad, tyle, ze te wszystkie informacje dla roznych służb stanowią raczej dezinformacje, albo zasłonę dymna. Bardzo łatwo sie w tym wszystkim pogubić, aniżeli kogokolwiek znaleźć czy rozszyfrować... tak myślę.
Jeszcze niedawno nikt nie przypuszczał, ze taka forma wypowiedzenia sie jak blog, odniesie taki sukces?
Przecież były komunikatory, chaty, a tu proszę, internauci pokochali zabawę słowem, pisanie różnorodnych tematycznie pamiętników...
Takze jestem ciekawa co bedzie dalej?
Krzysztof, wszyscy jesteśmy ekshibicjonistami i tyle ;)
@Wildrose, Dobre sformulowanie. "Zaslona dyma" poprzez nadmiar informacji. ;)
@Froasia, No chyba jestesmy, nie da sie ukryc.
Jest jedna podstawowa różnica miedzy Orwellem a blogami: to Autor decyduje co ma być ujawnione. W wizji Orwella przerażajaca była permanentna inwigilacja a nie ujawnianie informacji. Informacja dostepna tylko dla odpowiednich służb, tylko w celu kontrolowania, np. poprzez szantaż. Dlaczego gra teczkami w Polsce jest mozliwa a np. w Niemczech nie? Bo tam wszyscy znaja ichzawartość, a u nas tylko niektórzy.
Natomiast blog to informacja wyselekcjonowana przez autora. Sa rzeczy o których chce powiedziec sa rzeczy o ktorych nie chce powiedziec. Sa ekshibicjonisci, ktorzy pisza o wszystkim, ale to jest ich wybor.
Cywilizacja może się rozwijac dzieki wymianie informacji, przeplywie idei itp. itd. Ja bym raczej się obawiał czego innego: w natłoku informacji trudno dotrzec do tego co istotne. To nie tendencja do wszechinformowania jest niebezpieczna, ale własnie zjawisko "zasłony dymnej" zza ktorej nie bedzie widac nic...
Pzdr - Igor
@Igor, Oczywiscie, ze na blogu czy miniblogu to ciagle my decydujemy o ilosci publikowanej informacji. Zdumiewa mnie jednak ta olbrzymia dobrowolna gotowosc informowania swiata o sobie. To olbrzymi kontrast do podstawy z poprzedniego stulecia (no tak do lat osiemdziesiatych). Moze to znaczy, ze zyjemy teraz w lepszych czasach i ludzie nie musza sie bac?
Drugi interesujacy aspekt to pewien przymus socjalny w kierunku tego ekshibicjonizmu w socjalnych sieciach. Jak chcesz tutaj zaistniec to musisz sie obnazyc i ujawnic sporo informacji o sobie.
Tak, przymus rzeczywiscie jest, ale tez jest bunt przeciw temu przymusowi. Czesto słysze dialog: - dlaczego nie ma Cie na naszej-klasie? - bo ja jestem przeciwny takim serwisom, w ktorych wszyscy są. Nie ma nie i nie bedzie. Ciagle zatem jest mozliwość wyboru.
Druga sprawa to co to znaczy ujawniamy informacje o sobie? Czy opublikowanie zdjęcia ze slubu to ekshibicjonizm? A sam ślub nie jest wystawaniem sie na widok publiczny? Jak pokazuje zdjecia z podróży w albumie znajomemu to ok, a jak wystawiam je w internecie to jestem ekshibicjonistą? Jak pisze recenzje w gazecie to jest ok, a jak na blogu tom głupi? Bez przesady.
Oczywiscie sa erotomani-gawedziarze, ktorzy w towarzystkich gadkach robią z siebie Casanowę, są "dziennikarze", ktorzy na imprezach maja zdanie na kazdy temat, nawet jak nie maja o nim zielonego pojecia i są introwertycy, którzy czasem cos poczytaja, czasem pojada samotnie do Iranu i oprócz najblizszych nikt o tym nie wie. To się przekłada na internet. A że widzimy 7 milnionow "ekshibicjonistów, to czy to oznacza, że pozostałe 31 milionow tez chce zacząć żyć po orwellowsku? Moim zdaniem to jest "mała" naditerpretacja. ;-)
A w następnym etapie każdy będzie robił swojego BigBrothera ;)
zawsze można nie wchodzić, nie zaglądać, nie logwać:)tu jeszcze mamy wybór:)-dew pozdrawiam z nad kubka kawy:)
Dramatyzujesz. Blip to taki mini czat/mini forum. Można pogadać, dowiedzieć się czegoś... zazwyczaj opisuje się swój stan emocjonalny- nie majątkowy. Można się dowiedzieć kogo boli głowa a kto jedzie na wycieczkę. Najwyżej. :) Wczoraj dłubałam w technorati na przykład bo okazało się,że są tam moje blogi(nie zgłaszałam ich) i przydało by się je zautoryzować. Czy napisanie o tym na sieci może mi zaszkodzić? E.
p.s.Poza tym jak człowiek ma czyste sumienie i nie stara sie po kryjomu komuś zaszkodzić - to nie musi się bać że ktoś inny to odkryje :)
@Igor, To taj zawsze jest. Są ludzie, którzy coś robią, bo chcą w ten sposób przynależeć do pewnej grupy społecznej i inni którzy odmawiają. Są ludzie, którzy tylko dlatego piją czy palą, bo to robi ich towarzystwo. I każdy kto tego nie robi, nie będzie do tej grupy należeć. Te same mechanizmy funkcjonują w socjalnych sieciach.
@Lavinka, Może kapkę przesadzam. ;) Wiesz żyłem w innych czasach, gdy ludzie raczej skrywali wszelakie informacje o sobie i dostrzegłem po prostu ten kontrast do tej dzisiejszej niefrasobliwości w informowaniu innych o sobie.
Oj, z tym czystym sumieniem to uważałbym nieco. Wieź na przykład takie Chiny czy Rosję. Czy ktoś, kto ma inne zdanie niż jedyna rządząca tam partia (czy osoba) ma nieczyste sumienie? Prawda że nie? A jednak trzeba tam dobrze zastanowić się zanim powiemy co myślimy. Dla ludzi co przeżyli PRL nie jst to coś nowego.
w niektorych firmach przed przyjeciem kogos do pracy sprawdzaja jakie ta osoba zostawia po sobie linki w sieci, nie mniej jednak nie przeraza mnie ta totalna inwigilacja :)))
@Marga, no całe szczęście!
A tak na marginesie to właśnie przypadkowo przeczytałem artykuł o ludziach, którzy stoją za facebookiem. Zuckerberg to podobno tylko taka marionetka. Władzę mają tam zdeklarowani neokonserwatyści wokół Petera Thiela. Autor sugeruje nawet, że facebook jest częściowo finansowany przez cia i roztacza poważną teorię spiskową. Chyba nieco przesadza. Można przeczytać pod:
http://www.guardian.co.uk/technology/2008/jan/14/facebook
Ileś lat wstecz.. kiedy przejrzałam pierwsze blogi na jakie wpadłam wydawało mi się wielkim nieprawdopodobieństwem bym kiedykolwiek miała sama popełniać wynurzenia publicznie..
Długo nie trzeba było czekać...
a poza tym faktycznie jak Froasia powiedziała... coś w tym jest, że każdy małego ekshibka w sobie ma... ;o)...
Wizję rozpostarłeś niezgorszą... w temacie przyszłości... jak z powieści fantastycznych... a coraz więcej ich się spełnia..
@Jazzowa, Wiesz z tą przyszłością to jest tak, że wiele się zmieni, ale na pewno nie tak jak my to sobie wyobrażamy. To czego się baliśmy nie będzie tak straszne, a straszne będzie coś innego, czego w ogóle nikt przedtem nie widział. Przypominają mi się tu strachy z lat sześćdziesiątych. Wtedy malowano straszne wizje zagrożenia ludzkości przez komputery. Monstrualne komputery maiły przejąć władzę nad światem i decydować o naszym życiu. Ludzie dawno już zapomnieli te strachy, uzależnili się jednak totalnie od komputerów. Wprawdzie nie jednego wielkiego ale mnóstwa malutkich.
Więc nie przejmujmy się tym co będzie, i róbmy co nam sprawia przyjemność ;)
PS. Widzę, że nadal wstajesz raniutko, ale porannych notek nie ma?
To prawda, ze 20 lat temu publiczne dane mogły komuś zaszkodzić. Dziś nie ma powszechnej inwigilacji więc.... sami sobie ją tworzymy. Naturą człowieka jest podglądanie i pozwalanie na to innym :)
nalezy sprawdzic:)
Prześlij komentarz