niedziela, listopada 02, 2014

Gdynia po latach

Gdynia to miasto mojej młodości. To w tym portowym mieście urodziłem się i tam między morzem, a zalesionymi klifami wyrastałem. Od kilkudziesięciu lat już tam jednak nie mieszkam. W czasach tej emigracji odwiedzałem Gdynię dosyć regularnie. Mieszkałem wtedy u mamy, a później u siostry. Chętnie odwiedzałem miejsca mi znane, miejsca ważnych zdarzeń w moim młodym życiu, miejsca dobrych i nie tak całkiem fajnych wspomnień, zerkałem w znane tylko mi zakątki, patrzyłem co zmieniło się w trakcie mojej nieobecności. Nigdy nie zabrakło mi czasu na spacer po bulwarze i skwerze Kościuszki i wypicie tam kawy, przyglądałem się nowym sklepom na Świętojańskiej czy Starowiejskiej. Lubiłem zerknąć na Plac Koszubski, poszwędać sie po halii targowej, która nadal zachowała swój urok. Ten tłok i pewien bałagan mocno przypomina nastrój tureckiego bazaru, gęstość kontaktów międzyludzkich jest nieporównywalnie większa niż w niezliczonych centrach handlowych, które powstały wokół miasta. No i oczywiście nie mogłem nie odwiedzić mojego ulubionego Orłowa, pięknej dzielnicy Gdynii położonej nad samym morzem i schowanej za wspaniałym klifem. Orłowo jest spokojne, nieco zaspane, ma w sobie troszkę smutku. Jednak ta mała plaża pomiędzy klifem i Kępą Redłowska porośniętą wspaniałym bukowym lasem, a rzeką Kaczą z widokiem na piękne molo, łodzie rybackie, suszące się sieci i to nieco stalowe morze szemrzące nieustannie ma coś smutno romantycznego w sobie. Szczególnie jesienią kiedy las porastający kępę Redłowską zmienia swój kolor z dnia na dzień.

Zawsze ze smutkiem opuszczałem Gdynię planując następny pobyt. Z biegiem czasu, a szczególnie w ostatnich latach moje pobyty tam stały się jednak dużo rzadsze. Zabrakło, niestety, rodziny, a nas bardziej ciągnęło do Włoch.  

Kiedy więc B zaproponowała wyjazd do Gdynii ucieszyłem się bardzo. Szybko znalazłem fajny apartament w dzielnicy nazywającej się kiedyś wzgórze Nowotki, bardzo blisko mojej szkoły średniej. Mieszkało nam się tam bardzo dobrze, wygodnie i było wszędzie blisko. Z hotelu mieliśmy wspaniały widok na zatokę i nawet Hel. Nocą widać było światła przepływających staków. Rano biegałem z Ginem po mych dawnych ścieżkach na kępie Redłowskiej czy Kamiennej Górze. Miałem przy tym wrażenie, jakby ta cała moja dawna okolica zmalała. W moich wspomnieniach te odległości były dużo większe. No bo teraz w ciągu godziny biegłem na Redłowo, potem w dół na Polankę Redłowską i bulwarem na skwer Kościuszki i z powrotem przez Kamienną Górę. W południe spacerowaliśmy z B boso po plaży rozbijając stopami lodowate przybrzeżne fale, ciesząc się przy tym słońcem, łagodną jak na te jesienne dni pogodą i wspaniałym morskim widokiem. 

Oczywiście zajrzeliśmy również do Orłowa, wypiliśmy kawę na tarasie domku Żeromskeigo. Kiedyś mieszkała tam koleżanka B, a teraz przerobili ten rybacki domek na kawiarnię. Orłowo jest nadal bez porównania dużo spokojniejsze niż Sopot, w którym zawsze pełno ludzi i dużo się dzieje. Ale jak już wspomniałem jest takie dużo bardyiej romantyczne. Może właśnie dlatego kilka młodych par robiła sobie w tym orłowskim plenerze zdjęcia ślubne.

Wieczorami odwiedzaliśmy rodzinę, albo dobrych znajomych. Nie zabrakło nam też czasu na przechadzki po mieście, chociaż niejedno też musieliśmy załatwić. Podziwialiśmy Sea Towers w porcie, ładne fasady domów w centrum, wspaniałe nowe domy i biura na Redłowie no i w Orłowie. Ach to osiedle białych i czarnych domów w pobliżu Alei Zwycięstwa jest po prostu przepiękne. 

Ja, jak zwykle, trochę podglądałem ludzi, patrząc jak żyją. Rano przyglądałem się innym biegaczom, rowerzystom czy spacerowiczom, ludziom na przystankach autobosowych, czy kupującym w sklepach. Wydało mi się, że życie spokojnie toczy się w tym mieście. Bardzo spodobały mi się małe sklepiki na osiedlach, gdzie można kupić prawie wszystko i to do dziesiątej wieczorem. Sam kupiłem w jednym z nich krótko przed dziesiątą butelkę francuskiego wina. Wino francuskie w sklepiku na każdym rogu! To coś o czym przed laty nawet nie śmiałem zamarzyć. W Gdyni jest wszystko co jest potrzebne i przyjemne w życiu, a to wszystko jest tam tak blisko koło siebie. Nie trzeba daleko jeździć, wszystko jest w zasięgu ręki. Gdzie nie spojrzeć widać albo las na pagórkach otaczających Gdynię albo morze. Myślę, że dobrze żyje się w Gdyni. 

I znowu niechętnie, z łezką w oku opuszczałem to piękne miasto. Moje miasto. 

A tutaj kilka zdjęć z Gdyni

Statek piracki przy skwerze Kościuszki



Sea Towers w gdyńskim porcie. 



Gino zwiedza Gdynię


Widok na morze z naszego hotelu



Plaża w Orłowie i klif Redłowski



Plaża w Orłowie


Na tarasie w domku Żeromskiego